sobota, 14 marca 2015

15. Czasami prawda bywa bolesna

Ogień w kominku wydawał cudowne dźwięki, siedziałam skulona na kanapie i piłam gorącą czekoladę. Dawno nie miałam czasu na zwyczajne siedzenie i odpoczywanie bez zamartwiania się o moich bliskich.
Uwielbiałam spokój, był on bardzo kojący, szczególnie po wyczerpujących ćwiczeniach z Jacobem. Kochałam go, jest moim kuzynem i tak dalej, ale czasami go nienawidzę. Chwilami mam wrażenie, że chce po prostu pokazać swoją wyższość, co jest śmieszne, bo przecież cenię to co robi.
Otwierają się drzwi, a ja jęczę w duchu. Chciałam odpocząć, a oni znowu zawracają mi głowę.
Patrzę na spowitą cieniem postać i czuję jak zamiera mi serce. Moje ciało od razu na niego reaguje, ale nie tak jakbym się tego spodziewała – czuję ciarki na całym swoim ciele.
W ciągu ostatnich dni nie mieliśmy czasu na rozmowę, ale też jakoś specjalnie o nią nie zabiegaliśmy. Mało tego, myślę, że mnie unika. Nie robi tego ostentacyjnie, ale i tak czuję się urażona. Wydawało mi się, że jak wróci do zdrowia, to wszystko sobie wyjaśnimy, ale tak się nie stało.
- Coś się stało? – zapytałam czując nagle lęk.
Marcus odchylił się do tyłu i podrapał tył głowy. Nie wiedział co powiedzieć i zaczął się jąkać, dopiero po paru minutach nabrał powagi.
- Nie chciałem ci przeszkadzać, ale Alice wygoniła mnie z salonu. Krzyczała tak głośno, że dziwię się, że jej nie usłyszałaś. Tak czy siak, wyszło na to, że jestem idiotą, bo pozwalam ci się snuć samotnie po domu.
- Było mi tutaj dobrze.
- Rozumiem, ale nie o to mi chodziło – siada obok mnie i patrzy mi w oczy.
- Nie rozumiem...
Denerwuje się, dlaczego tak się zachowuje? To nie wróży niczego dobrego.
- Proszę, nie zrozum mnie źle, naprawdę mi się podobasz, a uczucie do ciebie jest chyba wpisane w moje magiczne DNA – śmieje się nerwowo.
- Nie klucz, mów o co chodzi.
- Jest powód dlaczego nie chciałem powiedzieć ci o sobie prawdy. Bałem się, że będziesz czuła obowiązek bycia przy mnie, a ja nie potrzebuję litości – ściska mnie mocno za rękę, ale nie jestem pewna dla którego z nas ten gest jest bardziej pokrzepiający – Wiem, że nie pamiętasz swoich, naszych poprzednich wcieleń i właśnie dlatego nie mogłem ci tego zrobić, bo miałabyś do mnie żal w momencie, gdy przypomnisz sobie przeszłość. A tak się stanie, jestem tego pewien. Jesteś bardzo zdolna, a moc kruka pozwala nam na bardzo dużo, zachowaliśmy w sobie dużo wiedzy i wspomnień.
- O czym ty mówisz?
- Annie, pamiętam każde twoje wcielenie, a szczególnie to ostatnie, które rozerwało mi serce.
- Co ci zrobiłam?
Marcus odwrócił ode mnie wzrok i zapatrzył się w tańczące na ścianie cienie.
- Wychowaliśmy się razem, a nasze rodziny do znudzenia przypominały nam jak ważni jesteśmy, doprowadzili do tego, że nie mogliśmy znieść swojego towarzystwa. Jak można było przypuszczać, długo tak nie wytrzymaliśmy i gdy tylko wróciłaś z Paryża, wzięliśmy ślub. To było szalone, ale nikt nam w tym nie przeszkodził, bo przecież znaliśmy się od wieków – przerywa, ale nie patrzy na mnie przez co czuję się jeszcze bardziej zagubiona – Pewnie się domyślasz, że nie udało nam się. Oboje popełniliśmy błędy, ale najgorsze było nieporozumienie, które zniszczyło nasze małżeństwo.
Wstaje i zaczyna nerwowo krążyć po pokoju, mam ochotę krzyknąć, żeby się uspokoił, ale nie robię tego i czekam w milczeniu na ciąg dalszy.
- Nigdy bym cię nie zdradził, ona to zaaranżowała. Przyszedłem do baru, żeby porozmawiać z Markiem. Nie układało mi się z tobą i potrzebowałem męskiego wieczoru, żeby to jakoś odreagować. Spóźniał się, bo miał jakieś problemy w pracy, więc zamówiłem przy barze piwo. Maggie była barmanką i zawsze zachowywała się jak wariatka, więc nie zwracałem uwagi na to co robi. W pewnym momencie złapała mnie za rękę, a kiedy podniosłem głowę, ona się do mnie przyssała. Widziałaś to i kiedy wróciłem do domu, twoich rzeczy już tam nie było. Bardzo szybko zaczęłaś spotykać się z jednym czarodziejem, którego od razu znienawidziłem. Nie mogłem znieść spotkań w jego towarzystwie, a chodziłaś z nim dosłownie wszędzie. W końcu miałem tego wszystkiego dosyć, zignorowałem swoje obowiązki i wyjechałem nie mówiąc o tym nikomu. Odnalazła mnie Alice, a właściwie jej poprzednie wcielenie. Wzięła mnie za fraki i wrzuciła do portalu nie pytając o moje uczucia, ani nie robiąc mi wyrzutów, po prostu mnie tam wrzuciła jak zwykłego śmiecia. Jak się okazało, moja nieobecność wywołała zamieszanie, zaczęły się dziać złe rzeczy, a ty nie mogłaś sobie z tym wszystkim poradzić.
- Rozumiem, że się nie dogadywaliśmy, ale co to ma wspólnego z teraźniejszością?
- Nie chcę cię znowu zmuszać do zaufania przeznaczeniu, nie chcę też, żebyś czuła się za mnie odpowiedzialna. Jestem wojownikiem, udowodniłem to nie jeden raz i w końcu nadszedł czas, żebyś też to zaakceptowała. Nie możesz mnie wiecznie bronić, ja też chcę być twoją podporą.
- Rozumiem, związek ze mną narusza twoje ego, bo jestem za silną kobietą - mówię.
Podchodzę do okna i przyglądam się uśpionemu miastu. To co mi właśnie powiedział nie jest tym co chciałam usłyszeć.
- Pamiętam nas – odzywam się nim zacznie mówić coś co mnie zdenerwuje – gdy byłeś uwięziony próbowałam się z tobą skontaktować, ale zamiast tego pochłonęły mnie wspomnienia. Czułam miłość i widziałam, że też mnie kochasz.
Odwracam się gwałtownie, a on się wzdryga. Nie wierzę, że to robię, po prostu nie mieści mi się to w głowie. W mgnieniu oka przemierzam pomieszczenie i staję naprzeciwko niego. Jest ode mnie wyższy, więc patrzę na niego z dołu. Staję na palcach i przytrzymuję się o jego ramiona. Patrzy na mnie błagalnie, nie chce żebym to robiła, ale nie pozostawił mi wyjścia.
Wolałabym zrobić to w innych okolicznościach, ale trudno, muszę mu coś uświadomić. Przybliżam się do niego i wdycham jego ciepły oddech, dotykam wargami jego ust i czuję jak przeszywa mnie prąd. Zachłannie odwzajemnia mój pocałunek, nie panuje nad sobą, a ja jestem zbyt oszołomiona, żeby zarejestrować wszystko co się dzieje. Przycisnął mnie do ściany ani na chwilę nie odrywając ode mnie swoich ust, które były niezwykle miękkie. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam, zawsze całowałam mężczyzn, których usta były szorstkie, cienkie, popękane, ale nigdy miękkie. Mój mały mężczyzna miał idealne usta.
Oderwał się ode mnie i głośno dysząc przycisnął swoje czoło do mojego.
- Nie wmawiaj mi, że tego nie chcesz, bo chyba od samego początku widziałam w twoich oczach tęsknotę. Dopiero, gdy cię straciłam, zrozumiałam, że to za mną tęskniłeś.
Śmieje się i jest to naprawdę radosny śmiech, taki z tych, które sprawiają, że trzęsie się całe ciało. O tak, śmieje się całym sobą.
- Mój śliczny aniele, nie powiedziałem, że za tobą nie tęsknie. Chcę dać ci czas, żebyś naprawdę mnie poznała.
- Znam cię.
Jego radość momentalnie wyparowuje. Prostuje się i choć jest to mały ruch, to mam wrażenie, że nagle rozdzieliły nas miliardy kilometrów.
- Nieprawda – odpowiada oschle.
Wychodzi. On naprawdę wychodzi, po takim pocałunku!

Nie zamierzałam zostać w tym pokoju ani chwili dłużej, więc od razu pobiegłam na dach. Jakiś czas temu odkryłam ukryte drzwi, które prowadziły na poddasze, a z niego prosto na ukryty wśród fikuśnych skrzywień dachu, taras. Nie był on zadbany, bo pewnie wszyscy o nim zapomnieli, ale dla mnie to miejsce było idealne, a dodatkowym plusem było to, że nikt nie mógł mnie tutaj znaleźć.
Ostrożnie położyłam się na betonowej części dachu i spojrzałam w niebo. Rezydencja znajdowała się na obrzeżach miasta, więc zbędne światła nie psuły mi widoku nocnego nieba. Kochałam gwiazdy, były takie spokojne i niewinne, że nie pasowały do tego okrutnego świata.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę.
Odwracam się gwałtownie i widzę tylko zarys postaci. Tak naprawdę, to powinnam umieć go wyczuć, ale jeszcze się tego nie nauczyłam.
Powinnam się zapytać jakim cudem mnie znalazł, ale nie mam ochoty na rozmowy więc mówię tylko:
- Chcę zostać sama.
Siada obok mnie. Nie pyta się o pozwolenie, po prostu siada wdzierając się w moją przestrzeń osobistą. Dotyka mojego podbródka i unosi mi głowę na tyle wysoko, żebym mogła na niego spojrzeć.
- Jesteśmy rodziną, nie mogę bezczynnie patrzeć jak cierpisz przez jakiegoś dupka.
- On nie jest dupkiem.
Przewraca oczami, a ja się lekko uśmiecham. Ten gest jest mój, zawsze miałam problemy z zapanowaniem nad tym, przez co często wpadałam w tarapaty. Nadal pamiętam jak nauczycielka od matematyki wściekła się, że przewracałam oczami podczas jej długiego wywodu na temat starożytności. To naprawdę nie była moja wina, a ten niewinny gest i tak był niczym w porównaniu do tego co cisnęło mi się na usta. Naprawdę, jak można streszczać historię Grecji na matematyce?!
- O! Jak dobrze, że już się uśmiechasz – uszczypnął mnie w policzki, tak jak to robią stare ciotki.
- Nienawidzę cię – warknęłam i na potwierdzenie moich słów odwróciłam się do niego plecami.
Nie musiałam długo czekać, żeby poczuć jak Jacob otula mnie swoimi ramionami. To było najmilsze co mógł teraz zrobić. Poczułam się jak w domu, miałam wrażenie, że nic mi nie grozi. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam płakać nad moim pechem do mężczyzn, losem białego kruka, mocami. Miałam dosyć, ale płacz sprawił, że trochę mi ulżyło.
- Dziękuję – szepnęłam wtulając się w pierś Jacoba.
- Nie dziękuj kuzynko. Od tego jestem, proszę nie zapominaj o tym.
Niesamowite, kto by pomyślał, że taki uparciuch i zgreda jest też wrażliwy.
- Marcus myśli, że robi mi przysługę, ale tak nie jest. Dlaczego tego nie rozumie?!
- Kuzyneczko, to nie jest takie proste. Czasami po prostu wiemy o czymś co nie pozwala nam popełnić błędów i nieważne jak bardzo tego chcemy, to po prostu nie możemy tego zrobić.
- Dlaczego?
- Bo mamy świadomość, że od naszych decyzji zależy również życie innych. To dlatego nie mogę dać porwać się emocjom.
- Ty nie możesz?
Widocznie nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział, bo teraz był przerażony. Nie wiem co za sekret nosił w sobie, ale właśnie odkryłam rysę na skorupie jaką wokół siebie zbudował.
- Nieważne.
Odgarnął mi włosy z twarzy, ale nic więcej nie powiedział. Chwyciłam go ręce i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Proszę, zaufaj mi. Możesz być ze mną szczery.
Westchnął i położył się na betonie. Patrzył na gwiazdy w milczeniu i gdy myślałam, że już nic nie powie, usłyszałam jego zachrypnięty głos:
- Kochałem ją, naprawdę ją kochałem, ale musiałem ją zranić. Nawet nie wiesz ile wysiłku mnie to kosztowało. Patrzyłem na jej łzy, widziałem jak ból zmienia się w nienawiść i to wszystko było straszne, jednak najgorszy był moment, gdy zrozumiałem, że ciepło w jej oczach zgasło z mojej winy. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Co takiego stanęło wam na drodze?
- Tak naprawdę mógłbym złamać wszystkie zasady, ale ona była jedyną dziedziczką tronu i nie mogłem pozwolić na to, żeby władza dostała się w ręce kogoś innego.
- Rozmawiałeś z nią o tym?
- Nie, nigdy nie zdradziłem swoich uczuć. Nie uwierzysz jakie to trudne odmawiać sobie choćby chwili zapomnienia. To wszystko było dla mnie nieosiągalne, bo gdyby się dowiedziała o tym co do niej czuję, to rzuciłaby wszystko.
- Skąd ta pewność?
Uśmiechnął się słodko-gorzko.
- Będzie dobrą królową, ale nigdy nie ukrywała, że nienawidzi dworskiego życia. Złamała wiele zasad, ale niewystarczająco, żeby się jej wyrzekli. Dla niej niczym byłoby pozbycie się tytułu, za to dla jej poddanych to byłby początek złych czasów. Następni w kolejce do tronu są straszni intryganci, więc bez mojej pomocy jej pozycja nie jest stabilna. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby to oni objęli władzę.
- Biedactwo – powiedziałam – teraz przynajmniej wiem dlaczego nie zwracałeś uwagi na Alice.
- Co? – wychrypiał.
Przyjrzałam się mu uważniej. Unikał kontaktu wzrokowego, nerwowo zacisnął dłonie w pięści i mogłabym przysiąc, że ma przyśpieszony puls.
Nie wierzę, po prostu w to nie wierzę.
- To Alice?!
- Proszę, nie mów jej tego – błagał.
- A co mam zrobić i od kiedy ona należy do królewskiego rodu?!
- Musisz zachować to w sekrecie, a jej pochodzenie nie jest tajemnicą, jest elfią królewną.
- No to wszystko jest jasne – powiedziałam ironicznie, zeszłam z dachu i trzaskałam każdymi drzwiami jakie stanęły na mojej drodze.
Chciałam się uspokoić, a on dodał mi jedynie kolejny temat do rozmyśleń. Faceci są okropni.



A
__________
Taki spokojny rozdział...
Melancholijny nastrój nie odpuszcza :-)



5 komentarzy:

  1. Rany, głupieję... Nieważne się pisze razem, czy oddzielnie? Razem chyba...
    Mniejsza o to, podoba mi się twój styl pisania - opisując coś, wplatasz inne historie, czasem wcale niezwiązane z tematem, ale i tak przyjemnie się je czyta.
    Super :D
    Faktycznie, faceci czasem potrafią nieźle dołożyć problemów - Marcus bardzo się zmienił od czasu porwania... Zastanawiam się, co jest tego powodem.
    Widać, że kiedy w rozdziale brakuje Alice jest on trochę mniej radosny niż zwykle ^^
    Czekam na kolejny!
    Jo Havke
    http://i-w-sto-koni-nie-dogoni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, już poprawiłam błąd.
      Alice rzeczywiście wprowadza inny nastrój do opowiadania. Ostatnio to ją najbardziej lubię i dlatego powoli zaczynam wymyślać ciąg dalszy historii z jej perspektywy :-D

      Dziękuję za komentarz :-)
      AleksandraO

      Usuń
  2. Powiedziałabym, że Marcus zawsze był inny, ale za to go właśnie uwielbiam :P Trochę słabo zachował się wychodząc po pocałunku, no ale mnie jakoś bardzo nie zaskoczył.
    Maggie, czy będzie jakaś dłuższa historia z tą barmanką? Czy tylko takie wspomnienie nasunęło się Marcusowi? Dziwne, że dał się jej pocałować...
    Alice krolewną? Wow, tego się nie spodziewałam :) W takim razie drugi blog zapowiada się ciekawie, kiedy myślisz wstawić tam 1 wpis? Jak dokończysz tego bloga? A dużo zostało jeszcze rozdziałów?
    Rozdział fajny, nie sądzę, żeby był jakiś spokojny. Na pewno nie było żadnych potyczek, ale nudą nie wiało, podoba mi się :)
    Czekam na kolejny rodział i gorąco pozdrawiam.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie pierwszy post już dodałam, ale to nawet nie jest prolog - dodałam to, bo było mi pusto: historia-strazniczki.blogspot.com
      Rozdziały zacznę dodawać dopiero po skończeniu tej części, ale nie wiem ile tutaj będzie jeszcze rozdziałów, bo piszę je na bieżąco. A i na tamtym blogu dodam pierwszy rozdział równolegle z epilogiem na tym blogu.

      Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać tamtego bloga, a to dlatego, że przestałam się... utożsamiać z Anastazją, zaczęła mnie wkurzać :-) Nawet napisałam już dwa rozdziały (bo chyba będę dodawała bez prologu).

      O Maggie tylko wspomniałam, nie będę kontynuowała historii jej postaci.

      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  3. Ten Marcus raz mnie intryguje, raz denerwuje :P

    OdpowiedzUsuń