poniedziałek, 19 stycznia 2015

9. Zaginiony

Nie wiem gdzie jestem.
Dookoła mnie jest ciemno, śmierdzi pleśnią i słyszę jedynie miarowe kapanie z sufitu.
Czy to woda? Nie wiem. Zważając na okoliczności równie dobrze może to być krew wisielca, którego nie mogę zobaczyć. Pewnie powiecie, że wisielce nie krwawią i nie zamierzam się z wami o to kłócić, po prostu w tym miejscu nikt nie decyduje o swoim losie.
Chciałbym się stąd wydostać, uciec, ale nie mogę. Coś lub ktoś powstrzymuje, trzyma na uwięzi moje magiczne zdolności. To jest prawdziwa tortura jakiej nikomu nie życzę.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mógł spojrzeć w niebo.
Oczywiście nie tego pragnę najbardziej, ale już sama myśl o niej sprawia, że czuję ból w żołądku.
Wie kim jestem, więc będzie próbowała mnie odnaleźć, a nie jest jeszcze gotowa na stawienie czoła tym ludziom, kimkolwiek oni są. Mam tylko nadzieję, że będzie ostrożna i wyjdzie z tego cała.

***
- Jak to nie wrócił do pokoju? – wstrząsnął moim ciałem dreszcz spowodowany nie tyle zdenerwowaniem co poczuciem pustki. Moje ciało reagowało na nieznane mi bodźce, a ja nie umiałam nad tym zapanować.
- Mieszkał tutaj jakiś czas, często w nocy wychodził, ale zawsze wracał, albo dawał mi jakoś znać, że nic mu nie jest – powiedziała zdenerwowana Adrianna.
Stuknęłam delikatnie łyżeczką w talerzyk, starając się zająć czymś swoje ręce i nie patrzeć w oczy Adrianny.
- Myślisz, że mogło mu się przytrafić coś... – przełknęłam nerwowo ślinę – myślisz, że ktoś mógł go skrzywdzić?
- Tylko ty możesz to sprawdzić.
Westchnęłam, to wszystko robiło się coraz dziwniejsze.
- W jaki sposób?
- Możesz wejść w jego umysł, musisz tylko zamknąć oczy i przywołać ze swojej pamięci wszystko co według ciebie tworzy jego istotę.

Wbrew pozorom nie było to trudne, od razu zobaczyłam jego twarz, poczułam jego zapach, miałam wrażenie, że jest tuż obok mnie, a jednak nie mogłam przejść do jego umysłu. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że byłam blisko, jednak coś nie pozwalało mi do niego dojść. Czułam niewidzialny mur od którego odbijało się moje jestestwo. To nie był dobry znak, szczerze mówiąc właśnie w tamtym momencie zaczęłam się na poważnie martwić o Marcusa. Gdziekolwiek był, ktoś lub coś tworzyły wokół niego osłonę uniemożliwiając mi wejrzenie w jego umysł.
Adrianna nie miała pomysłu na to jak mogłabym temu zaradzić, według niej nie mogłyśmy działać bez szczegółowego planu i rozeznania terenu, natomiast według mnie, to była głupota. Marcusowi w każdej chwili groziło... sama nie wiem co, ale nie zapowiadało się to tęczą i oklaskami, był w niebezpieczeństwie.

Wróciłam do domu i zobaczyłam Tomka krzątającego się po kuchni. Estrella leżała leniwie na parapecie i z niezadowoleniem przyglądała się temu co się tam działo. Jakby wyczuwając moją obecność, odwrócił się i od razu podszedł żeby mnie przytulić.
- Co tak wcześnie? Myślałem, że dzisiaj masz do późna zajęcia.
- Nie, dopiero w przyszłym tygodniu mamy zjazd.
Usiadłam ostrożnie na blacie i zaczęłam się mu przyglądać. Na pierwszy rzut oka nic się w nim nie zmieniło, ale był podejrzanym w moim małym śledztwie, w końcu próbował się podszyć pod Marcusa.
- Nie nudziłeś się, gdy byłam z Adrianną? – zapytałam niewinnie.
Odwrócił się i zlustrował mnie czujnym wzrokiem, trwało to zaledwie parę sekund, ale i tak to zauważyłam. Podszedł do mnie i objął mnie w tali, dotknął ustami skóry na mojej szyi, a ja poczułam mdłości. Podawał się za kogoś innego i jednocześnie miał czelność zachowywać się tak jakby nic się nie stało.
- Usychałem z tęsknoty do ciebie - szepnął.
"Szkoda, że nie udało ci się uschnąć, albo chociaż zanudzić i wyjechać" - pomyślałam jednocześnie powstrzymując dreszcze wywołane przez jego dotyk.
- To co dzisiaj będziemy robić? - powiedział uśmiechając się figlarnie.
Przed odpowiedzią uratował mnie sygnał wydobywający się z mojej komórki. Szybko sięgnęłam po aparat i nie dając poznać po sobie zdenerwowania, przeczytałam wiadomość.

Przyjdź do mnie, musimy porozmawiać. Nie mów o tym T.
Alice.

Nie musiała mi o tym przypominać, nie miałam zamiaru zwierzać się temu zakłamanemu pozerowi. Wymyśliłam na poczekaniu jakieś kłamstwo i wyszłam z mieszkania. To zaskakujące jak szybko można nauczyć się kłamać, gdy jesteśmy do tego zmuszeni.
Zwolniłam tempo, gdy wystarczająco oddaliłam się od bloku. Wbrew pozorom rozmowa z Alice nie była czymś czego w tej chwili pragnęłam. Oczywiście była moją przyjaciółką, ale nadal nie wyjaśnili mi dlaczego wie o naszym świecie i kim tak naprawdę jest. Niewiedza i kłamstwa otoczyły mnie i zaczynały powoli wysysać tlen z mojego małego świata. Byłam w pułapce i sama musiałam wymyślić jak się z niej wydostać.
Gwiazdy świeciły jasno, chociaż tak naprawdę nie powinnam ich widzieć, ponieważ szłam przez bardzo oświetlone uliczki. Nie opanowałam swojej mocy, ale moje ciało, a może i duch zaczynały przyzwyczajać się do magii i chyba właśnie dlatego zaczęłam  instynktownie dostrzegać różne rzeczy.
Nie jestem pewna jak długo kręciłam się pod domem Alice zanim zorientowałam się, że jestem na miejscu. Odwlekałam to co nieuniknione, nie łudziłam się, że chciała porozmawiać o paznokciach, to było coś poważniejszego.
Westchnęłam czując jak robi mi się zimno i niechętnie zapukałam do drzwi, które od razu się otworzyły.

Alice nie wyglądała tak jak zawsze, nic w jej wyglądzie nie było poukładane. Włosy tworzyły wokół jej głowy ognistą kulę, a pod oczami miała rozmazany makijaż. Zaskakujące było to, że widziałam ją zaledwie wczoraj, a jej skóra już zdążyła się poszarzeć, tak jakby ktoś wyssał z niej całą energię.
- Próbowałam go odnaleźć - powiedziała patrząc w przestrzeń - podróżowałam chyba każdą znaną mi drogą, ale go nie odnalazłam.
Spojrzała na mnie, a jej oczy przybrały intensywnie zielony kolor. Było coś jeszcze... Alice po raz pierwszy odkąd ją poznałam, była naprawdę na skraju załamania, widziałam jak z trudem powstrzymuje łzy.
- Anastazjo, nie przepadam za nim, ale znam go od dziecka, razem się wychowaliśmy. Powinnam mieć wystarczającą moc, żeby go znaleźć, przecież znam go tak jak nikt inny! - wstała wzburzona i zaczęła chodzić w kółko po pokoju - I uwierz mi, że nie mam na myśli jego irytującego charakterku, znam jego zapach, ciało, DNA. Powinnam bez trudu go wytropić, ale nie mogę - spojrzała bezradnie na swoje dłonie - zawiodłam go tak samo jak jego siostrę. Wszystkich zawodzę.
- Alice...
- Nie, Annie taka jest prawda, nie potrafię was chronić.
- Pleciesz głupoty, wstawaj i pomóż mi nauczyć się magii.
Odwróciłam się i chciałam pójść do innego pokoju, ale zatrzymał mnie cichy głos przyjaciółki.
- Annie, nie mogę cię niczego nauczyć, bo nie jestem czarownicą.
Odwróciłam się tak szybko, że zakręciło mi się w głowie.
- O czym ty mówisz?
Alice poklepała zachęcająco miejsce obok siebie na sofie, nie miałam wyjścia, usiadłam i przygotowałam się na najgorsze.
- Pamiętasz jak w Halloween rozmawiałyśmy o elfach? – przytaknęłam lekko głową – powiedziałam ci wtedy o Huldufolk, czyli ukrytych ludziach. Według legendy jesteśmy potomkami aniołów, które nie poparły żadnej ze stron podczas konfliktu Boga i Lucyfera.
- Ile masz lat?
- Parę tysięcy – powiedziała poważnie, a po chwili wybuchnęła śmiechem.
- Alice, my też umieramy, mam dwadzieścia dwa lata, to że pochodzę od aniołów nie oznacza, że jestem nieśmiertelna.
- W takim razie jakie są twoje zdolności?
- To co widziałaś, tworzę portale, więc bezproblemowo mogę poruszać się po całej Ziemi. Jestem też niezwykle ładna jak na człowieka, ale porównując mnie do innych elfów jestem przeciętna. Posiadam też moc, której istoty nie potrafię ci wyjaśnić, po prostu jest ze mną od zawsze i za jej pomocą mogę robić różne rzeczy.
Bez słowa wyjaśnienia wyszła z pokoju, a po chwili wróciła z niedużym, czarnym pudełeczkiem.
- Jesteś tutaj z powodu tego drobiazgu, nie mogę pozwolić na to żebyś była bezbronna – otworzyła pudełko, a moim oczom ukazał się wysadzany szlachetnymi kamieniami sztylet – zabrałam go z posiadłości Elizabeth. Nie mówiłam o tym Marcusowi, ale jego siostra cię odnalazła, właśnie dlatego po jej śmierci zjawiłam się tutaj. Loretta podsłuchała kiedyś rozmowę Elizabeth w której ta mówiła o tobie i Marcusie, od tamtej chwili moja mała przyjaciółka zebrała na wasz temat naprawdę dużo informacji. Zobowiązała mnie do utrzymania tajemnicy, sądziła, że te informacje przytłoczą Marcusa i się załamie, gdy zrozumie, że Elizabeth odizolowała go z twojego powodu.
- Co odnalazła?
- Ten sztylet – zawahała się na chwilę – posiada on mały napis, oznaczający "białego kruka". Prawdopodobnie używałaś go w jednym z poprzednich żyć.
- Nie mogę z nim chodzić po mieście, bo mnie zamkną.
- Przelałam na pudełko i miecz trochę mojej krwi, nikt oprócz nas nie zobaczy tego miecza, a przynajmniej dopóki go nie użyjesz.
Kręciło mi się w głowie od nadmiaru informacji, musiałam wyjść i gdzieś uciec, odetchnąć i zastanowić się co dalej powinnam robić. Niestety nawet u siebie w domu nie byłam bezpieczna, bo gościłam tam wroga.
- Alice, mam jeszcze jedno pytanie – odezwałam się po chwili ciszy – kto mnie nauczy magii? Oczywiście mam Adriannę, ale to jest za mało, dobrze wiemy, że nie jest specjalistką od magii mojego rodu.
Dziewczyna zmarszczyła czoło i zaczęła rytmicznie uderzać palcami w blat. Wyglądała jak mała dziewczynka, która nie potrafi rozwiązać zadania z matematyki.
- Znam twojego kuzyna, nie jest wierny Elizabeth, bo nie popiera tego co robi wasza babka. Wiedział o tym co ci zrobiła i często wypominał jej to w kłótniach, a uwierz mi, kłócili się cały czas. Zawsze zastanawiałam się dlaczego broni ciebie skoro nigdy się nie poznaliście, ale widocznie zwyczajnie się z tobą solidaryzował. Elizabeth nie była idealną babcią, gdy byliśmy mali dużo od niego wymagała, a on pomimo dużego talentu zawsze był dla niej za słaby. Nie widziałam go od bardzo dawna, ale bez problemu się z nim skontaktuję.
- Mam brata ciotecznego?
- Tak i niedługo go poznasz.


A

_______________
Dziękuję za nominację do Liebster Award od Fancy Nancy 
Odpowiem na wszystkie pytania jak tylko będę miała wolną chwilę :-)

Zapraszam was również na mojego drugiego bloga:
http://oczy-cherubina.blogspot.com

Dziękuję wszystkim za komentarze, to mnie bardzo motywuje <3


4 komentarze:

  1. Kolejny zapierajacy w dech piersiach rozdział. Po przeczytaniu ciągle sie zastanawiam, gdzie jest Marcus. Mam nadzieję, że nic mu sie nie stalo. Tak bardzo szkoda mi Alice, mocno przeżywa jego zaginięcie :(. Oby odnaleźli go żywego. Zauważyłam też, że Anastazja staje sie coraz silniejsza osoba i to mi się podoba :D. Czekam na kolejny :*. Pozdrawiam :).
    xxforeverxxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był mój zamysł jeśli chodzi o Anastazję, nie przepadam za słabymi dziewczynkami. Pewnie za dużo czytałam o takich osóbkach i stąd mi się to wzięło.

      Usuń
    2. Piosenka, która jest na moim tumblrze to Kodaline - high hopes. Obejrz obowiązkowo teledysk. Piękny *_*

      Usuń
  2. A ja wiem, że Marcusowi nic się nie stanie, przynajmniej nie teraz! To główny bohater, uśmiercać go w 9 rozdziale? Na pewno nie. A Alice i Anastazja niech się trochę pomartwią, nic im się nie stanie :)
    Bardzo irytuje mnie postać Tomka, bo nie lubię złośliwych bohaterów, jednak wiem, że czasami i tacy są potrzebni w opowiadaniach, także nie będę mocno narzekać. I tak rozdział podoba mi się. Ale mam cichą nadzieję, że wkrótce Tomek wyjedzie lub przepadnie :)
    Wielką niewiadomą jest ciągle dla mnie babka Anastazji, nie wiem co o niej myśleć, pewnie przekonam się o tym w następnych rozdziałach, na które czekam jak zwykle z niecierpliwością.
    Pozdrawiam

    www.amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń