poniedziałek, 5 stycznia 2015

8. Wieczór prawdy i zwierzeń

- Wiem MAMO, jutro wszystko sprawdzę i ewentualnie wyślę do ciebie te papiery, ale naprawdę nie sądzę żeby były u mnie.
Anastazja właśnie wracała do domu, a ja wcale jej nie śledziłem, bo nie byłem przy niej fizycznie. Wykorzystałem widzenie do tego, żeby sprawdzić co u niej słychać. Nie powiem żebym był zadowolony widząc Tomka pod jej blokiem, miałem nadzieję, że nie będę musiał już więcej na niego patrzeć, ale przecież to był jej chłopak, więc jego obecność nie powinna mnie dziwić. Kiedy wpadła w jego objęciach wyłączyłem wizje i niezadowolony opadłem na fotel.
Annie ciągle była w mojej głowie i nie mogłem się jej pozbyć. Nigdy wcześniej nie doznałem czegoś takiego, to było tak intensywne, że dziwiło mnie to, że jeszcze nie zauważyła u mnie objawów zakochania i uzależnienia.
- Nie zadręczaj się tak - odwróciłem się i zobaczyłem Adriannę, która w swoich pomarszczonych dłoniach trzymała jeszcze parującą herbatę.
Nigdy o to nie pytałem, ale podejrzewam to odkąd ją poznałem. Wydaje mi się, że jest starsza niż na to wygląda. Zwykłe czarownice nie mogą manipulować swoim życiem, co oznacza tyle, że nie możemy żyć wiecznie, ani być ciągle młodzi. Wyjątek stanowi jedna, wyjątkowa i niespotykana rasa, są to strażniczki, nie są one nieśmiertelne, ale czas płynie dla nich inaczej. Zadaniem strażniczek jest sprawowanie kontroli nad czarownicami i czarownikami, mają dopilnować żebyśmy się nawzajem nie pozabijali i jednocześnie w żaden sposób nie zagrozili ludziom. Do Adrianny pasowałaby taka rola, bo lubi mi mówić co mam robić.
- Nie patrz na mnie jak szczeniak, lepiej przyznaj się, że znowu ją śledziłeś - usiadła obok mnie i uśmiechnęła się tak jakby chciała mi powiedzieć, że wie wszystko. O tak, ona naprawdę pasuje do roli strażniczki.
- Tomek wrócił - powiedziałem pod nosem, ale i tak to usłyszała.
- Mówiłam ci żebyś jej nie podglądał, bo zobaczysz coś czego nie chcesz widzieć.
- I tak dowiedziałbym się o jego powrocie.
- Co nie oznacza, że musiałbyś na to patrzeć.
Miała rację, obraz uśmiechniętej twarzy Tomka będzie prześladował mnie w snach, a raczej w koszmarach. Miał to czego chciałem i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jakie ma szczęście.
Uderzyłem pięścią w stolik i zamknąłem oczy, chciałem znaleźć ukojenie, musiałem się w końcu uspokoić. Anastazja może nie należała do mnie, ale łączyła nas więź i to było najważniejsze.
- Rozmawiałam z nią - powiedziała Adrianna i od razu zyskała moją uwagę - opowiedziała mi co się stało. Twoja moc się obudziła, prawda? - zapytała patrząc mi intensywnie w oczy. Miałem wrażenie, że nie muszę odpowiadać, bo wszystko co chciała, znalazła już w moich źrenicach.
- Kevin mnie sprowokował - zapatrzyłem się w ścianę nad głową Adrianny - używałem już wcześniej mojej mocy, ale tym razem czułem jakby coś we mnie pękło. Obraził ją, a ja chciałem żeby tego pożałował, nagle poczułem jego myśli, były ciemne i lepkie. - Zebrało mi się na wymioty i z trudem się powstrzymałem. - Zacząłem walczyć z jego myślami, chciałem je zniszczyć, to właśnie wtedy zaczął krzyczeć. Spanikowałem, ale nie zrobiłem mu krzywdy, bo poczułem jej energię. Ciepłe iskierki wylewały się z niej i nawet o tym nie wiedziała, nieświadomie powstrzymała mnie od zrobienia krzywdy temu gnojkowi.
- Marcus, musisz jej w końcu powiedzieć kim jesteś.
- Nie mogę, boję się że po tym wyznaniu wszystko się zmieni.
- Właśnie, może będzie lepiej.
- A może będzie przy mnie tylko ze względu na nasze przeznaczenie, Adrianno nie potrzebuję litości.
- Oczywiście, że potrzebujesz Anastazji - powiedziała Alice, która bez słowa wyjaśnienia weszła do pokoju i usiadła na biurku.
- Czy coś przegapiłem i ten pokój stał się nagle miejscem zjazdów magicznych istot?!
Alice przewróciła oczami, a mi skoczyło ciśnienie. Jak nikt inny potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi jednym gestem.
- Marcus - wypowiedziała moje imię przeciągając do granic możliwości każdą literę.
- Alice, jeżeli nie masz nic ważnego do powiedzenia, to chciałbym żebyś stąd wyszła.
- Jesteś przewrażliwiony.
- Alice...
- Dobrze, dobrze, już mówię. Pamiętasz Sillę? Kogo ja się pytam, oczywiście, ze jej nie pamiętasz. Mówię o dziewczynie, która pracuje w rezydencji Elizabeth - spojrzała na mnie poważnie, aż poczułem dreszcze na całym ciele - Marcus, musisz się pośpieszyć, bo wiedźma wsiadła na miotłę i zbliża się do nas. Nie wiem co wymyśliła, ale nie chce mi się wierzyć w to, że w stosunku do Annie będzie inna, potwory się nie zmieniają.
Adrianna nie wyglądała na zadowoloną, Elizabeth nie dała nam dużo czasu. Nawet nie wiedziałem od czego zacząć, jak miałem przekonać Anastazję do tego, że jej babka jest potworem? Oczywiście mogłem ściągnąć tutaj jej matkę, ale to mogłoby zagrozić naszym planom, Elizabeth nie może się domyślić, że jej córka planuje coś za jej plecami.

Dwie godziny później siedzieliśmy przy kuchennym stole i nadal nie wiedzieliśmy co zrobimy. Każdy plan wydawał się bezsensowny. Adrianna zrobiła nam "specjalną" herbatę, która nie dodała nam kreatywności. Sprawa wyglądała tak, każdy chciał chronić swoje sekrety, ale to wykluczało ochronę Anastazji przed jej babką. Najgorsze jednak wydawało się to, że nie wiedzieliśmy do czego jest jej potrzebna wnuczka.
Usłyszeliśmy stłumiony dzwonek na który z opóźnieniem zareagowała Alice. Wyrzuciła wszystko z torebki i z miną zwycięzcy wzięła do ręki swojego różowego smartphone'a. Po chwili zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie badawczo.
- To jest Anastazja - powiedziała cicho - chce wyjechać, ponoć Tomek coś jej powiedział i postanowili odciąć się na chwilę od zgiełku miasta.
Nim zdążyły mnie powstrzymać wystrzeliłem ze swojego ciała i przezroczystymi kanałami moja dusza popędziła do Anastazji. Zobaczyłem jak mówi do niego, ale nie zrozumiałem wypowiedzianych przez nią słów, bo wszystkie głosy tłumiła jego koszula. Annie przytulała się do niego, leżała na jego piersi, a ja poczułem jak kurczę się w sobie. To powinienem być ja.
- Nie wierzę, że to ciebie szukałam - nagle usłyszałem jej piękny głos - dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś, że jesteś czarodziejem?
Nie wytrzymałem, wróciłem do swojego ciała.
- Ten bydlak podszywa się pode mnie - warknąłem zanim zdążyły się mnie o cokolwiek zapytać.
Alice zamyśliła się, miała plan, wiedziałem to, a raczej widziałem to po jej twarzy. Zawsze marszczyła twarz w ten sposób, gdy obmyślała szczegóły jakiś przekrętów.
- Nie ruszajcie się stąd - powiedziała w końcu - sprowadzę ją tutaj choćbym miała własnoręcznie przywołać tamtego kłamcę do porządku.
- A ja? - zapytałem chociaż znałem odpowiedź.
- On nie może cię zobaczyć, istnieje ryzyko, że jest wysłannikiem Morgany, a ona nie może o tobie wiedzieć, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
- O Anastazji już wie.
Alice przez chwilę patrzyła na mnie bez ruchu po czym zamrugała szybko i poszła w stronę drzwi.
- To wszystko jest podejrzane - powiedziała ubierając kurtkę - może przesadzam, ale to wszystko wygląda tak jakby za tym wszystkim stała Elizabeth.
Wyjęła z kieszeni kryształową różdżkę i przejechała czubkiem po drzwiach, otwierając tym samym portal. Byłym naiwny, gdybym łudził się, że będzie korzystała z komunikacji miejskiej.
"Nie narzekaj, tutaj przynajmniej nie ma korków" - usłyszałem jej głos w swojej głowie i skrzywiłem się mimowolnie. Nienawidziłem, gdy to robiła.
- To herbatki? - spytała Adrianna nerwowym głosem.
O tak, witamy w świecie wariatów.

- Alice czyś ty oszalała?!
Widziałem jak Anastazja próbuje wyszarpać się przyjaciółce, oczywiście nieudolnie. Alice wykorzystała chwilową nieobecność Tomka i wyciągnęła Anastazje z domu. Tak jak przypuszczałem, tym razem też użyła portalu, ale żeby nie zostawić po sobie śladów, zrobiła to dopiero w sąsiedniej klatce. Nigdy nie wiadomo jaką moc ma Tomasz, a nie chcielibyśmy, żeby nas wyśledził.
- Zacznę krzyczeć, nie żartuję.
Alice trzymała przyjaciółkę jedną ręką, bo drugą otworzyła portal. Annie ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy, ale nic już nie powiedziała, bo została wepchnięta do portalu.
Połączenie się urwało, gdy weszły do kuchni. 
Zabawne, że najbardziej przerażona była osoba posiadająca największą moc. Patrzyłem na Annie i nie mogłem uwierzyć w to jak bardzo jest silna i jaki ma potencjał, wydawała się taka krucha...
- Co się dzieje? - zapytała zdezorientowała.
- Usiądź wygodnie, bo zamierzamy powiedzieć ci prawdę.
- Marcus...
- Proszę przestań, to i tak jest bardzo trudne.
Opowiedziałem jej o wszystkim: dzieciństwie w domu jej babki, moim pochodzeniu i o tym co to dla nas oznacza, a ona z każdym słowem coraz bardziej zamykała się w sobie. Niemal mogłem usłyszeć jak zatrzaskuje mi przed nosem kolejne drzwi, traciła do mnie zaufanie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - krzyknęła w pewnym momencie wprawiając w drżenie szklane naczynia.
- Chciałem, żebyś miała szansę mnie poznać.
- Ryzykowałeś życiem wielu ludzi!
- Wiem - szepnąłem i odwróciłem się.
Nie mogłem patrzeć jej w oczy, musiałem się stamtąd wydostać. Czułem jak w oczach zbierają mi się łzy, nie mogłem pozwolić sobie na taką słabość, nie teraz, nie przy niej.
Pobiegłem przed siebie ślizgając się co jakiś czas na zlodowaciałym chodniku. Nie wiem ile czasu biegłem aż ją spotkałem. Zatrzymałem się i powoli podniosłem głowę. Patrzyła na mnie z satysfakcją, zawsze uwielbiała patrzeć na słabości innych magów.
- Marcusie.
- Lilith
Zaśmiała się, co według mnie zabrzmiało jak rechot żaby. Była jeszcze bardziej irytująca niż pamiętałem.
- Towarzyszę Elizabeth - zbliżyła się do mnie jak jakiś obślizgły gad - pomyślałam, że będzie miło spotkać starych znajomych.
- Nie zależy mi na takich znajomościach.
- Ojć, to zabolało. Kevin mówił, że zrobiłeś się gburowaty, ale myślałam, że przesadza.
Miałem dość słuchania tej idiotki, więc bez słowa zawróciłem. Podczas biegu jeszcze przez parę ulic słyszałem echo jej rechotu. Takie paskudztwa powinni zamykać w miejscach, gdzie nie będzie ludzi na których mogłyby pluć swoim jadem.

Nie dotarłem nawet do domu Adrianny, oczywiście, że nie pozwolili mi na to. W połowie drogi złapały mnie efy "królowej". Waszmość Elizabeth chciała mnie przesłuchać, naprawdę kopnął mnie ten wątpliwy zaszczyt.
Próbowałem się wyrwać, uciec, ale to nie miało sensu. Siłą nie mogłem pokonać elfów, a użycie mocy groziło tym, że stracę kontrolę, a na to nie mogłem sobie pozwolić. 


A


3 komentarze:

  1. Super rozdział :D. Bardzo szkoda mi Marcusa, ponieważ darzy miłością Anastazję, ona jest z kimś innym. Bardzo mu współczuję :<. Najbardziej rozśmieszył mnie moment, gdzie Marcus powiedział "Czy coś przegapiłem i ten pokój stał się nagle miejscem zjazdów magicznych istot?!", niestety tak my baby mamy, że wszędzie wsadzimy swój nos :D. Taki spokojny, ale jednocześnie coś się zadziało w tym rozdziale. Ciekawe, co się stanie z Marcusem jak spotkał elfy. Mam nadzieję, że nic złego. Czekam na kolejny :*
    xxforeverxxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny, tylko jak dla mnie trochę za szybko rozwija się w nim akcja :) Tak długo czekam, żeby Adrianna dowiedziała się o Marcusie i teraz gdy się już dowiedziała czuję niedosyt. Chciałabym, żeby sobie to jakoś wyjaśnili, żeby Adrianna mu wybaczyła, może w następnym rozdziale, co? Bo w tym Marcus stchórzył i uciekł, a nam się niewiele wyjaśniło.
    Tomek mnie zdziwił, nigdy nie darzyłam go jakąś szczególną sympatią, ale teraz go wręcz nie toleruję. Będzie to pewnie osoba komplikująca sprawy. No nic, ciekawa jestem jak rozwiniesz swoje opowiadanie dalej dlatego czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    www.amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog został dodany do naszego spisu :)
    http://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/p/fantastyka_9.html

    OdpowiedzUsuń