sobota, 31 stycznia 2015

10. Przyjazd Jacoba

Do celi wszedł umięśniony ochroniarz, sadysta, psychopata.
Jak zwał tak zwał, na pewno nie przyszedł porozmawiać o ostatnio przeczytanej książce.
Zaśmiał się i uważnie rozejrzał po celi, chociaż w tych ciemnościach pewnie niczego nie dostrzegł.
- Czego ode mnie chcecie?! – warknąłem. Nie wiedziałam, że mój głos aż tak bardzo się zmienił, był zachrypnięty i słychać w nim było moje wycieńczenie.
- Wkrótce się przekonasz chłopczyku.

***

Lotnisko, to dziwne miejsce, jednocześnie wesołe i smutne, zależy dla kogo. Siedziałam razem z Alice na jednym z kolorowych krzesełek i czekałyśmy na Jacoba, który usłyszawszy moją historię od razu zgodził się przyjechać, jego jedynym warunkiem było zapewnienie, że nie będzie musiał podróżować tunelami z Alice.

- Neurotyk – mruknęła Alice po rozmowie telefonicznej z Jacobem.
- Uważaj, bo już ci wierzę, powiedz lepiej co mu takiego zrobiłaś.
- Nic – powiedziała wyrzucając ręce do góry – wymyślił sobie, że gdy byliśmy mali specjalnie go zostawiłam w jednym z tunelów. Prawda jest taka, że sam się zgubił i dlatego o nim zapomniałam.
Z wielkim trudem powstrzymałam śmiech na tyle, żeby dopytać się o inne szczegóły tej historii.
- Jak długo tam został?
- Nie wiem, twoja babcia zauważyła jego nieobecność po tygodniu.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, te dzieciaki bawiły się w hardcorową wersję zabawy w chowanego.
- Naprawdę tyle czasu tam spędził?
- Oczywiście, że nie. Moja ciotka bardzo szybko go znalazła i został u niej do czasu, aż zaczęliśmy go szukać. Uwierzysz, że nie chciał jej powiedzieć gdzie mieszka?!
Z takimi współlokatorami? Nie dziwię się, że nie chciał wracać...

- Już jest – usłyszałam szept Alice
Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam wysokiego bruneta o subtelnej urodzie. Nie rozglądał się po sali, tylko od razu do nas podszedł. Wstałam, gdy zbliżył się do mnie. Wcześniej próbowałam sobie wyobrazić nasze pierwsze spotkanie, niezręczność i dystans, których w rzeczywistości wcale nie doświadczyłam.
Chłopak uśmiechnął się i przytulił mnie tak jak kogoś z kim od zawsze był blisko.
- Wiedziałem, że znowu się zobaczymy – szepnął w moje włosy.
Zesztywniałam, moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i znalazłam się w stanie odrętwienia.
- Nie rozumiem, przecież nigdy wcześniej się nie widzieliśmy.
Jacob spojrzał na mnie smutno i złapał mnie czule za rękę, jego oczy skrywały ból, którego w tamtym momencie nie rozumiałam.
- Będziemy tutaj tak stali, czy zawieziecie mnie do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca?
- Już się robi – powiedziała Alice, a na twarzy Jacoba pojawiło się przerażenie.
- Spokojnie mam samochód – dopowiedziała, gdy zrozumiała wątpliwości chłopaka.
Alice wyjęła kluczyki, a ja szybko wymieniłam się z kuzynem udręczonym spojrzeniem. Oczywiście nikt z nas nie chciał podróżować tunelami, ale wizja jazdy przez miasto z naszą przyjaciółką za kierownicą, wcale nie była najlepszą opcją.

- Czym się zajmujesz? – Zapytałam próbując uspokoić Jacoba.
Nie skarżył się, ale widziałam, że niechętnie siedział w samochodzie, który prowadziła Alice.
- Studiowałem prawo, obecnie zajmuję się uczeniem magii.
- Kogo uczysz?
- Chłopców, muszą się nauczyć wielu zaklęć przydatnych w walce, chociaż tak naprawdę w rzeczywistości nikt nie recytuje formułek. Trudno to wyjaśnić, ale w pewnym momencie nie potrzebujesz takich dodatków, bo stajesz się magią, czystą energią z którą możesz zrobić co tylko zechcesz.
- Dziękuję, że zgodziłeś się przygotować mnie do walki – zacisnęłam palce na jego dłoni i uśmiechnęłam się smutno.
Tak będzie teraz wyglądało moje życie, ciągła walka o przetrwanie. Nie o tym marzyłam.
- Zrobię to z przyjemnością, ale chciałbym, żebyś mi wytłumaczyła dlaczego tak wam się śpieszy.
- Nic nie wiesz? – Zmarszczył brwi nie wiedząc o czym mówię, a ja wściekła popatrzyłam na Alice, która tylko wzruszyła ramionami. – Moim przeznaczonym jest Marcus – usłyszałam jak wciągnął gwałtownie powietrze – Na początku nie chciał się do tego przyznać, a kiedy już dowiedziałam się prawdy, to zaginął. Oczywiście mógł uciec, ale...
- On nie ucieka – szepnął Jacob i przeczesał palcami włosy – nie wierzę, że go dopadła. Bez urazy siostro, ale on jest potężny. Nie mogę porównywać waszych mocy, ale ty w przeciwieństwie do niego nie masz jeszcze doświadczenia.
- To nie wszystko – odezwała się Alice, która właśnie zmieniała biegi. Spojrzała na nas w lusterku i zrobiła dobrze mi znany grymas.
- Adrianna próbowała szkolić Anastazję, Marcus pracował z nią nad koncentracją, ale pomimo sporadycznych wybuchów mocy oboje byli tego samego zdania – zrobiła dramatyczną pauzę za co na chwilę ją znienawidziłam – Zaklęcie waszej babki nadal działa, może i już wie o magii, ale nie może do niej dotrzeć. Nie umiem tego lepiej wytłumaczyć, po prostu Elizabeth zrobiła kawał dobrej roboty z tym swoim zaklęciem.
Nienawidziłam, po prostu nienawidziłam jak mówiono o mnie tak jakby nie było mnie w pomieszczeniu.
- Cholera – usłyszałyśmy przekleństwo i od razu spojrzałyśmy na Jacoba.
- Wiem jak można odwrócić te zaklęcie, ale musimy tutaj sprowadzić pewną osobę i to na cito.
- Kogo takiego? – Zapytałyśmy jednocześnie.
- Niedługo się dowiecie.

***
Rozpadam się, rozpadam się na tysiące... Nie, na miliony kawałków. Wszyscy myślą, że jestem silna i przez większość czasu sama też tak myślę, ale nadchodzą takie momenty, gdy przestaję się okłamywać.
Skuliłam nogi i poprawiłam koc pod którym siedziałam. Była noc, a ja zamiast spać zabunkrowałam się na parapecie i patrzyłam na świat po drugiej stronie szyby. Nie tak powinno być.
Wytarłam samotną łzę jak tylko się pojawiła i nadal nieprzerwanie patrzyłam w mrok. Naprawdę nie wiem dlaczego to robiłam, może po prostu miałam nadzieję, że go zobaczę. Od czasu, gdy zaginął czuję jakby ktoś amputował mi kończynę bez której nie wyobrażam sobie dalszego życia. Tym właśnie dla mnie był i choć wcześniej nie miałam o tym pojęcia, to zależało mi na nim.
Westchnęłam zmęczona bezustannym czuwaniem.
Nie było ze mną dobrze i myślę, że nawet Tomek to zauważył. Każdy dzień zaczął wyglądać tak samo, jeździłam na treningi i do Adrianny, a później wracałam do domu. Zawsze czekał na mnie obiad, którego nie jadłam. Tomasz próbował ze mną rozmawiać, ale nie mogłam tego zrobić, wystarczająco dużo energii zabierało mi powstrzymywanie się przed przetestowaniem na nim jednego z chwytów jakich zdążył mnie już nauczyć Jacob.
Jacob...
Nadal nie powiedział kogo chce sprowadzić, a ja przestałam pytać. To nie było ważne, liczyło się tylko to, że ta osoba mogła mi pomóc.
Nadal nie odzyskałam mojej pełnej mocy, ale ponoć byłam na dobrej drodze i każdego dnia robiłam postępy.


- Dobrze, a teraz jeszcze raz pomyśl o ogniu, niech cię otoczy, będzie częścią ciebie. Najważniejsze jest wyzbycie się lęku, nie bój się poparzyć. On jest częścią ciebie, nie zrobi ci krzywdy, zaufaj mi.
Spojrzałam na Jacoba, byłam zmęczona, od ponad godziny próbowałam stworzyć kulę ognia i miałam już dosyć.
W ćwiczeniu przerwało nam skrzypnięcie drzwi. Znajdowaliśmy się w willi jednej z koleżanek Adrianny, więc nie mieliśmy wyznaczonego konkretnego pokoju na treningi i pewnie dlatego teraz patrzyliśmy na Alice. Miała na sobie cienką, niebieską sukienkę, co wydawało się nietypowe, ponieważ była zima. Prawdę mówiąc nie powinno mnie to dziwić, skoro tak naprawdę nie musiała wychodzić z budynków, żeby się przemieszczać.
Nerwowo zawijała na palec swoje długie, rude włosy, ostatnio zachowywała się inaczej, całkiem jakby jakaś obca istota przejęła kontrolę nad jej drobnym ciałem. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek wcześniej widziała ją taką spiętą, no może poza wszystkimi jej spotkaniami z Jacobem. Nie wiem czemu, ale zawsze, gdy go spotykała robiła się dziwnie spięta i nieuważna. O tak, kilka razy już stłukła ozdobne wazony, bo nie trafiła w drzwi. Działy się z nią dziwne rzeczy i dzisiaj było podobnie. Zaczęła się jąkać, aż w końcu bez słowa odwróciła się chcąc wyjść z pokoju. Niestety nie zauważyła stojącego za nią Louisa, który przyniósł nam właśnie podwieczorek. Alice zachwiała się i wylądowała na mężczyźnie, który upuścił tacę z jedzeniem.
Jacob podniósł jedną brew i osłupiały przyglądał się całej sytuacji. Zastanawiało mnie, czy w dzieciństwie Alice zachowywała się tak samo, a może po prostu w ten sposób reaguje na stres.
- Dobrze – usłyszałam po chwili kuzyna, który przeciągał każdą literę w nieskończoność – skoro mamy już za sobą tą niezręczną sytuację, to możemy wrócić do lekcji.
- A nie możemy poczekać do czasu, gdy twoi ludzie odblokują moją moc? – jęknęłam niezadowolona.
Zrobił tą swoją nieustępliwą minę i nie potrzebowałam już żadnych słów, żeby wiedzieć co myśli o moim pomyśle. Ciągle powtarza mi żebym była odpowiedzialna... Wygląda na to, że postanowił wychować mnie po swojemu i najwyraźniej nie zraził go fakt, że jestem już dorosła.

A
_______________
No i jest kolejna część wcześniej niż myślałam :-)
W tym tygodniu nie pojawi się kolejny rozdział na żadnym z moich blogów
(no chyba, że dostanę nagłego napadu weny). Tak naprawdę nie wiem kiedy
 dodam kolejny rozdział, bo mam teraz sesje, która będzie trwała do 14 lutego.

Dziękuję wszystkim za komentarze, to mnie motywuję, a tak poza tym, to uwielbiam je czytać ;-D




3 komentarze:

  1. No ten rozdział to akurat spokojny, ale nie oznacza, że mi się nie podobał, wręcz przeciwnie. Dzięki twoim opisom moja wyobraźnia się pobudziła, po dzisiejszym ciężkim dniu i się odprężyła, za co ci bardzo dziękuję :D.
    Rozśmieszyła mnie historia jak Jacob się zgubił w tym tunelu i przez tydz szukała go babcia hahahaha. Udany chłopak :D.
    Czekam na kolejny i duużo weny ci życzę. Pozdrawiam! :*
    xxforeverxxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ostatnio mam jakieś takie napady na pisanie spokojnych rzeczy :-D
      Nie wiem czemu, ale przeczytałam twój komentarz i od razu napisałam kilka pierwszych linijek nowego rozdziału heh nagły napad weny :-)

      Usuń
  2. Za krótki rozdział! I prawie nic o Marcusie, moim ulubieńcu :/ No dobra, przestaję już narzekać, bo rozdział jak zwykle fajny, tylko za mało Marcusa :) Jacob wydaje się być ciekawą postacią, jednak jest on taki władczy, czy jest on dużo starszy od Any? Bo sprawia wrażenie jakby był jej starszym bratem a nawet ojcem, a myślałam, że skoro to jej kuzyn to są w miarę w podobnym wieku.
    Wreszcie Ana zrozumiała, że Marcus jest dla niej ważny - nareszcie, ile można czekać, to już 10 rozdział. No cóż, lepiej późno niż wcale :)

    Czekam na 11 i gorąco pozdrawiam.

    http://amandiolabadeo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń