piątek, 19 grudnia 2014

7. Herbatka u czarownic

- Jesteś pewny, że się nie pomyliłeś? – zapytałam z nadzieją.
Razem z Marcusem zatrzymaliśmy się przed starą posiadłością, która mogłaby służyć jako plan podczas nagrywania horrorów. Nie spodziewałam się takiego przerażającego miejsca, a przynajmniej nie wtedy, gdy powiedział herbatce organizowanej przez czarownice. No tak, mogłam coś podejrzewać, choćby dlatego, że Adrianna chciała pożyczyć mi swoją wyjściową szatę. Naprawdę nie mam pojęcia jak wygląda taka szata i chyba nie chcę tego wiedzieć.
Stanęłam ostrożnie na drewnianych schodach i wypuściłam z płuc powietrze, gdy nie zapadły się pod moimi nogami. Nie należałam do najgrubszych osób, żeby mieć jakiekolwiek obawy, prawdę mówiąc miałam problemy nie tyle z wagą co z apetytem. Często po prostu zapominałam o tym, że powinnam coś zjeść, przypominałam sobie o jedzeniu dopiero, gdy zaczynało mi się kręcić w głowie.
Przed wyjściem zjadłam obiad, ale i tak czułam, że słabnę, bo właśnie w tej chwili z własnej, nieprzymuszonej woli stałam przed drzwiami prowadzącymi na przyjęcie czarownic.
"Czarownic" – zaśmiałam się w duchu i w geście bezradności, odwróciłam się twarzą do Marcusa. Nie mogłam tego zrobić, stanęłam na palcach i próbowałam dostrzec za plecami towarzysza wszystkie możliwe drogi ucieczki. Niestety myślał podobnie i od razu odgadł moje plany. Wyciągnął rękę nad moją głową i pewnie zapukał do drzwi, które same się otworzyły. Cóż za zdziwienie, stary dom w którym wszystko samo się otwiera, bardziej przerażająco nie mogło być.
- Marcus, dawno nas nie odwiedzałeś, widzę, że przyprowadziłeś nam świeże mięsko.
Odwróciłam się gwałtownie i uważnie rozejrzałam się po całym korytarzu. Słyszałam głos, ale nikogo nie widziałam, miałam wrażenie, że ta cała banda czarownic bardzo dobrze się bawi moim kosztem.
- Nie przejmuj się nimi – usłyszałam cichy głos Marcusa.
- Łatwo ci mówić – mruknęłam pod nosem.
Pomieszczenie do którego weszliśmy było bardzo duże i szczerze mówiąc dziwiło mnie, że zmieściło się w tak małym budynku. Nie widziałam wszystkich źródeł światła, ale w pomieszczeniu pełnym ludzi było bardzo jasno. Możliwe, że to wina nagromadzonej adrenaliny, ale zaczynało mi się tam podobać. Szybko znalazłam miejsce na zielonej sofie, musiałam na chwilę usiąść i ochłonąć zanim zacznę poszukiwania.
Zamknęłam oczy i zrobiłam dwa głębokie oddechy.
- Wybrałaś złe miejsce na medytację.
Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na chłopaka o czarno-zielonych włosach. Nie wyglądał groźnie, uśmiechał się miło, ale i tak nie czułam się komfortowo, bo nie wiedziałam gdzie zniknął Marcus. Nie mogłam uwierzyć w to, że zostawił mnie tutaj samą, nie odpuszczę mu gdy wróci i żadna wymówka o tym jak wierzy w moją moc mu nie pomoże.
- Nie wdziałem cię wcześniej.
- Widocznie źle się rozglądałeś.
Zaśmiał się dwukrotnie pstrykając przy tym palcami. Nie wiedziałam czego się spodziewać i muszę przyznać, że trochę się rozczarowałam, gdy zobaczyłam czerwoną różę.
- Jesteś jednym z przedstawicieli Aquarius?
Zaśmiał się i upił łyk jakiegoś trunku.
- Skąd takie przypuszczenia?
- Słyszałam, że zachowują się jak klauni.
- A więc tak o mnie myślisz? – pokręcił głową z dezaprobatą – Nie zgadłaś, jestem z jakże sztywnego rodu Oriona.
Orion. Chłopak z rodu Oriona, przecież właśnie takiego szukam.
- Jakie są twoje zdolności? – zapytałam.
Zmarszczył czoło i zbliżył się do mnie.
- Jeżeli chcesz poznać moje zdolności, to spotkajmy się na dachu za dziesięć minut – szepnął.
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie.
Marcus złapał chłopaka za koszulę i podniósł go tak, że patrzył mu prosto w oczy.
- Nie wierzę, czyżby idealny chłopczyk w końcu zaakceptował to kim jest?
- Kevin, nie wtrącaj się.
- Z tego co widzę, to ty wtrąciłeś się w moją rozmowę z tą ślicznotką.
Żyłka na skroni Marcusa zaczęła nerwowo pulsować, to nie był dobry znak. Kevin najwyraźniej pomyślał o tym samym, bo zaczął się szarpać, ale było już za późno.
Nie jestem w stanie powiedzieć co konkretnie zrobił Marcus, ale jego przeciwnik zaczął przeraźliwie krzyczeć. To było straszne.
Marcus upuścił wijącego się z bólu chłopaka i złapał mnie za rękę. Nie czekałam na polecenie, pobiegłam za nim. Trudno, dzisiaj nie poznam chłopaka, którego szukałam.

***
To było bardzo nierozsądne, wcześniej tylko przypuszczali jaką mam moc, a teraz osobiście udowodniłem im co potrafię. Zaatakowałem Kevina, wszedłem do jego myśli i zacząłem bombardować go swoją energią tak intensywnie, że nikt nie będzie miał wątpliwości. 
Jestem zły, jestem jednym z tych czarowników, którzy nie zasługują na nawet najmniejszą szansę.

Usiadła na siedzeniu obok mnie, nie miałem odwagi na nią spojrzeć, ale nie przejęła się tym. Delikatnie złapała mnie za brodę i odwróciła moją twarz w swoją stronę. Miała piękne oczy, mógłbym zatopić się w ich błękicie. Chciałem w nich utonąć i na zawsze zostać jej cząstką.
- Nie patrz się tak na mnie – powiedziała poważnie – zrobiłeś mu krzywdę. Nie obwiniam cię za to jak się zachowałeś, bo sama nie panuję nad swoimi mocami.
Poczułem na policzkach jej zimne dłonie, nie chciałem żeby zabrała je chociaż na jedną, małą chwilę. Pragnąłem być jak najbliżej Anastazji, nie mogłem się powstrzymać. Nachyliłem się nad nią i nie marnując czasu na myślenie, musnąłem jej usta swoimi. Tylko na tyle było mnie stać. Wbrew wszystkiemu co czułem i co rozrywało mnie od środka, nie zrobiłem tego co pragnąłem od czasu, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Nie pocałowałem jej, nie mogłem tego zrobić.
- Przepraszam – szepnąłem.
Jedno słowo, a tak wiele znaczeń. Przepraszałem ją za to, że jestem tchórzem, który nie potrafi wyznać jej prawdy. Przepraszałem za to całe zamieszanie z Kevinem i za to co czuję przy niej. Przepraszałem ją za ten niedoszły pocałunek. Przepraszałem ją za to, że jestem niedoskonały.
- Już dobrze, jakoś sobie poradzimy ze wszystkimi problemami, teraz najważniejsze jest to, żebyś się uspokoił.
- Co?
- Straciłeś nad sobą kontrolę, a poza tym jesteś rozpalony. Przesiadamy się, zawiozę cię do domu.
Pomogła mi dotrzeć do mieszkania, ale na tym się nie skończyło, zaopiekowała się mną. Nie pozwalała mi bez potrzeby wychodzić z łóżka, i ciągle przynosiła mi herbatki oraz zimne okłady. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem.

W telewizji leciał jeden z wielu seriali komediowych, gdy wbiegła do mojego pokoju. Grzywka w jednym miejscu odsłoniła jej czoło. Było widać, że w moim towarzystwie nie przejmuje się wyglądem. Nawet rozczochrana wyglądała pięknie.
- Z jakiego jesteś rodu?
- Dlaczego chcesz o tym rozmawiać?
- Muszę poznać prawdę, właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie powiedziałeś mi o swoim pochodzeniu.
- Dobrze – usiadłem i skrzywiłem się na myśl o tej rozmowie – chcesz wiedzieć o moim pochodzeniu, przeszłości, a może o tym jak twoja babka zniszczyła mi dzieciństwo?

- Marcus, obudź się.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak pochyla się nade mną zmartwiona.
- Co się stało? – zapytałem zdezorientowany.
- Krzyczałeś, nie mówiłeś niczego konkretnego, po prostu krzyczałeś tak jakby działa ci się jakaś krzywda.
Nie zna prawdy, niczego się nie domyśla, a to znaczy, że mam jeszcze czas. Na szczęście to był tylko sen.
Usiadła obok mnie i czule pogłaskała moje włosy. Martwiła się, a ja nawet nie potrafiłem jej wyjaśnić dlaczego mój organizm tak zareagował. Jak mógłbym jej powiedzieć, że to sprawka ciemności, której jeszcze nie potrafi odpędzić? Czułaby się winna, a nie o to w tym chodzi. Muszę ją wyszkolić, musi poczuć się zjednoczona ze swoją mocą.

***
- Andre, rusz swój pseudo arystokratyczny tyłek i zanieś moje walizki do samochodu. Wyjeżdżam.
- Elizabeth, wyjeżdżasz tak bez uprzedzenia?
- Nie muszę się nikomu tłumaczyć, ale możesz podziękować za moje zachowanie swojemu pupilkowi. Marcus znowu narozrabiał, prawie pozbawił Kevina magii.
- To jest możliwe?
Oczywiście, że jest możliwe. Problem polega na tym, że ten nierozsądny chłopak jako jedyny potrafi to zrobić na stałe. Nigdy nie powiedziałabym tego na głos, ludzie nie muszą wiedzieć o czym myślę, a poza tym to mogłoby popsuć moje plany.

Marcusie, mam nadzieję, że zmężniałeś, bo jeżeli nie, to – zaśmiałam się szyderczo – nawet moja wnuczka ci nie pomoże.



A

5 komentarzy:

  1. Super :) co prawda do końca nie pojęłam dlaczego tak wyróżniłaś ostatnie zdanie, ale i tak jest świetnie.
    Życzę Ci dużo weny, a przy okazji wesołych Świąt, pełnych radości i szczęścia.
    Jo Havke

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie zdanie miało być skierowane w stronę Marcusa - tak jak to robią w filmach, gdy bohater patrzy w obiektyw. Chyba trochę źle to zaakcentowalam. Wesołych świąt :-)

      Usuń
  2. Ciekawe i czekam na kolejny rozdzial ^^ i również życzę ci udanych i pogodnych świąt :D
    xxforeverxxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszes a ja zapraszam cię na mojego bloga z grafiką : http://mysweetgraphic.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj kochana! :*
    Nominowałam ciebie do Liebster Award, a więcej informacji znajdziesz tu :*
    http://xxforeverxxx.blogspot.com/2015/01/liebster-avard.html

    OdpowiedzUsuń