czwartek, 4 grudnia 2014

6. "I just trying to understand"


Nie spałam najlepiej, miałam koszmary za każdym razem, gdy zamknęłam oczy. Przewracałam się z boku na bok, ale w niczym mi to nie pomogło, bo ciągle myślałam o liście od babci. Musiałam znaleźć tego chłopca i uwierzyć w magię. Mój umysł odrzucał myśl o prawdziwości słów dotyczących magii, ale nie miałam wyboru. W niczym mu nie pomogę, jeśli nie będę wierzyła w swoją moc. Prawdopodobnie w innej sytuacji, po prostu wyparłabym ze świadomości nowo odkrytą tożsamość, ale w obecnie nie mogę sobie na to pozwolić. Powinnam znaleźć w sobie moc i siłę, żeby naprawdę móc się do czegoś przydać.
- Śniadanie do łóżka – usłyszałam melodyjny głos Tomka. Ewidentnie był w dobrym nastroju, pewnie gdyby mógł, to podskoczyłby i w powietrzu radośnie zabiłby, brawa nogami.
Anastazja, stop. Co się ze mną dzieje? Znowu wychodzi ze mnie mały potworek, którego wszystko irytuje, nie mniej jednak, to było podejrzane, że Tomek miał najlepszy humor, gdy miał ode mnie wyjechać. Przyniósł mi jajecznicę z grzybami, a ja nie lubię grzybów, one są obślizgłe i wstrętne. Dlaczego tak mnie nienawidzi? Za nic nie tknę grzybów, nawet gdyby wpychał mi je siłą do gardła.
- Nie cieszysz się? – zapytał nie rozumiejąc powodu mojego milczenia.
- Jestem uczulona na grzyby, zabierz je ode mnie, jeśli nie chcesz, żebym spuchła.
Małe kłamstewko, a efekt natychmiastowy. Zbladł i z wymalowanym na twarzy przerażeniem momentalnie zabrał ode mnie jedzenie. Uśmiechnęłam się pod nosem i triumfalnie westchnęłam. Cudownie, już nigdy nie zaproponuje mi grzybów.
- Pomyślałem, że możemy pójść dzisiaj do kina, skoro masz wolne. – Widząc moje zaskoczenie dodał: – Adrianna dzisiaj zadzwoniła na twój telefon i powiedziała, że daje Ci wolny dzień. Idealnie, prawda?
- Oczywiście – odpowiedziałam automatycznie.

Kino, film, popcorn i nachos'y. Film był słaby, żeby nie powiedzieć tragiczny. Nie wiem dlaczego na niego poszliśmy. Cały czas się nudziłam i niejednokrotnie miałam ochotę rzucić popcornem w ekran, a dokładniej mówiąc w pustą głowę aktorki. Pewnie powinnam powiedzieć BOHATERKI, bo umówmy się, to nie jej wina, że ktoś napisał taki paskudny scenariusz. Tomek wydawał się zaciekawiony przedstawioną akcją i co chwilę łapał mnie za rękę szepcząc: patrz, patrz, uwierzyłabyś, że to on?
Może byłam niesprawiedliwa, ale po tym czego dowiedziałam się wczoraj naprawdę nie chciałam oglądać tej banalnej historii – i tu was niestety nie zaskoczę – o miłości.
Zamknęłam oczy czego oczywiście nikt nie zauważył. Pomyślałam o wczorajszym dniu, i o tym jak Marcus odprowadził mnie do domu. Ukrywał coś, czułam to. Od czasu, gdy powiedziałam mu o swoim pochodzeniu zrobił się małomówny. Tak jakbym uderzyła go w najsłabszy punkt i zamroziła wszystkie jego wnętrzności, a jednak mimo wszystko troszczył się o mnie. Pocieszył mnie, jego bliskość dodawała mi otuchy. Chciałabym teraz być przy nim, nie wiem dlaczego ani po co, ale czułam palącą potrzebę przebywania w jego towarzystwie. Tęskniłam za osobą, której praktycznie wcale nie znałam. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje, ale musiałam odzyskać nad sobą kontrolę, nie mogłam przecież ciągle szukać pocieszenia i pomocy u obcych ludzi.

Problem polegał na tym, że Marcus nie był dla mnie już tylko nieznajomym.
Znałam go, może nie za dobrze, ale wiedziałam, że jest dobry.
Ale najważniejsze: znał prawdę o mnie i nie licząc Adrianny,
tylko z nim mogłam o tym porozmawiać.

***
Mogłem to przewidzieć i nie zostawać u Adrianny.
Trudno, stało się. W drzwiach pokoju zobaczyłem wściekłą Alice, która podbiegła do mnie i złapała mnie za koszulę. Ta drobna istota była niezwykle silna, bo udało jej się odrobinę mnie podnieść.
Wypuściła powietrze z ust, a jej rude włosy uniosły się w górę smagając moja twarz.
- Nie wierzę w autentyczność tego listu.
- Powiedziała ci? – zapytałam
- Nie, zadzwoniła do mnie Adrianna.
- Cóż, list jest prawdziwy, wczoraj zadzwoniłem do królowej śniegu.
- Nie rozumiem Elizabeth – puściła mnie, a ja nieprzygotowany upadłem na podłogę – jeżeli Anastazja naprawdę jest jej wnuczką, to przecież mogła po prostu dostać ochronę, jako czystej krwi członek Draco.
- Wydaje mi się, że Elizabeth bała się Anastazji i dlatego zabrała jej wspomnienia. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to ten list jest tylko stertą ładnych kłamstw.
Alice spojrzała na mnie uważnie, a jej włosy unosiły się delikatnie wokół niej. Robiła to, oczywiście, że to robiła, jak mogłem być tak naiwny, żeby tego nie przewidzieć. Próbowałem zbudować wokół siebie mur, ale ona była za silna. Weszła do mojej głowy sprawiając, że stałem się bezbronny wobec jej mocy. Mogła tam znaleźć wszystko czego szukała. Nienawidziłem, gdy jej rasa, to robiła.
Po kilku minutach opuściła mój umysł i od razu uderzyła mnie w twarz.
- Dlaczego od razu nie powiedziałeś jej o tym kim jesteś? Nienawidzę cię, ale od uratowania twojego tyłka zależą losy naszych gatunków.
- Nic mi nie będzie, sama zrozumie kim jestem.
- A jeśli nie? – spytała a ja spojrzałem na nią zaskoczony.
- Myślisz, że Anastazja jest głupia?
- Nie.
- W takim razie nie musisz się o nic martwić.
Nie byłem głupi, wiedziałem, że nie przekonam Alice, ale musiałem unieszkodliwić ją chociaż na krótki czas. Nie mogła powiedzieć Anastazji prawdy, nie teraz.
- Dlaczego za wszelką cenę trzymasz ją w niewiedzy? – spytała po długiej chwili ciszy.
Zadała dobre pytanie. To ja byłem problemem, nic by się nie stało, gdyby wiedziała. Od wyznania jej prawdy powstrzymywał mnie tylko lęk, który miażdżył moje ciało i zatruwał mój umysł swoją trucizną. Bałem się, że będzie spędzała ze mną czas tylko dlatego, że tak trzeba. Nie chciałem litości, brzydziłem się tym uczuciem.
Alice pomachała mi rękami parę centymetrów przed moimi oczami. Mimowolnie odsunąłem się do tyłu, dobrze pamiętałem jak bardzo jest silna. Nawet przez przypadek może zrobić komuś krzywdę.
- Co się z tobą dzieje?
- Alice, nie zadawaj pytań na które nie potrafię ci odpowiedzieć.
Wstałem i chciałem wyjść z pokoju, ale mi na to nie pozwoliła. Złapała mnie za ramię i odwróciła w swoją stronę. Cisza jaka zapadła między nami, przeraziła mnie bardziej niż niejedna kłótnia i krzyk. Alice dotknęła swoimi dłońmi mojej twarzy, a ja zamknąłem oczy. Miałem ochotę płakać. Tyle rzeczy nas poróżniło, przez te wszystkie lata nie rozmawialiśmy o tym co nas dręczyło. Wiedziałem, że ona też o tym myśli, to było widać. Oboje czuliśmy się winni, pomimo, że nigdy tego nie przyznaliśmy. Loretta powinna tutaj być, a jednak było inaczej, cierpiała za nasze błędy i pomyłki. Alice i ja byliśmy wtedy za młodzi na moce jakie w nas drzemały. Zacząłem zadawać się ze złymi ludźmi, a ją za bardzo przytłoczyła własna moc, żeby móc w pełni zająć się moją siostrą. Byliśmy dziećmi, po prostu nie daliśmy rady.
Po policzkach Alice pociekły łzy i wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że też płaczę. To wszystko było zbyt bolesne.
- Marcus – szepnęła.
- Tak?
- Nie możemy znowu się rozpraszać, to co stało się kiedyś nie może się więcej powtórzyć. Musimy pilnować siebie nawzajem, oraz nauczyć Anastazję wszystkiego, co będzie jej potrzebne.
- Wiem – powiedziałem głaszcząc pocieszająco jej plecy.

***
- Nie możesz się nauczyć wszystkiego w jeden dzień! – krzyczała zirytowana Adrianna
Próbowałam przekonać ją żeby nauczyła mnie czegoś więcej niż medytacji, ale poległam. Nie rozumiem dlaczego była taka uparta, przecież dobrze wiedziała o tym co muszę zrobić. Nie mogłam ćwiczyć oddechów, gdy komuś grozi niebezpieczeństwo, które mogę powstrzymać. Zacisnęłam dłonie w pięści i pomyślałam o tym jak dużo ode mnie zależy. Nie musiałam długo czekać na efekty, moje dłonie otoczyła niebieska poświata. Adrianna rzuciła się w moją stronę i przygwoździła mnie do podłogi w ostatniej chwili. Wszystkie szklane elementy znajdujące się w pokoju momentalnie eksplodowały. Nie rozumiałam co się dzieje, ale przypuszczałam, że nie dostanę za to pochwały.
- Tak się dzieje, gdy nie jesteś skoncentrowana na magii – powiedziała Adrianna, po czym wstała i od razu zaczęła zamiatać.
- Nie rozumiem, czy nie powinnam wszystkiego spalić?
Mentorka spojrzała na mnie przerażona, a ja zrozumiałam, że właśnie zobaczyła jak jej dom płonie i bardzo jej się to nie spodobało. Usiadła na krześle i głośno westchnęła.
- To, że pochodzisz z rodu Draco nie oznacza, że będziesz panowała tylko nad mocą ognia. Jesteś białym krukiem, Elizabeth nie napisała ci, że oprócz przypisanej krukowi mocy, zyskałaś również niezwykłe predyspozycje. Jesteś niczym biała karta, można cię zapisać na każdy sposób, a w naszym języku oznacza to, że jeżeli chcesz, możesz panować nad każdą mocą. Właśnie to sprawia, że jesteś dla wielu osób zagrożeniem.
Usiadłam na parapecie, pozbywając się wcześniej szklanych odłamków. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru informacji, mogłam nauczyć się posługiwania każdą mocą jaka istnieje. Mogłam być naprawdę potężna.
Z zadumy wyrwał mnie hałas dochodzący od strony schodów. Wychyliłam się i spojrzałam w stronę z której ktoś nadchodził. Zobaczyłam ubranego w znoszoną bluzę Marcusa. Wszedł do kuchni i nie zwracając uwagi na porozrzucane w salonie szkoło, otworzył lodówkę.
- A może tak się przywitasz? – powiedziałam
Odwrócił się i spojrzał na mnie, unosząc przy tym jedną brew.
- Nie chcę ci przeszkadzać, musisz się skupić, bo następnym razem wysadzisz w powietrze całe miasto.
- To nie była moja wina.
- Była i dobrze o tym wiesz.
- Marcus – odezwała się Adrianna – mógłbyś pomóc Anastazji z medytacją, gdy ja będę zajmować się sklepem.
- To nie jest dobry pomysł, nigdy nikogo nie uczyłem.
- To tylko medytacja, dasz sobie radę. Powodzenia dzieciaki.
Nie zdążyliśmy nic powiedzieć, bo Adrianny już nie było. Marcus nie miał wyboru, więc poszłam za nim do jego tymczasowego pokoju. Bez żadnego słowa usiadł na podłodze po turecku. Nie był jakoś specjalnie rozmownym nauczycielem, chyba po prostu uznał, że będę robiła to samo co on.
Medytacja nie była ciekawa i ciągnęła się w nieskończoność, spędziłam w ten sposób całe popołudnie, a gdy wreszcie tortury się skończyły, nastał czas na podsumowanie ćwiczeń. Marcus wziął butelkę wody i pił ją bardzo długo, doprowadzając mnie tym do szału.
- Całe ćwiczenie było zrobione źle, nie skupiłaś się. Twój mózg ciągle pracował w normalnym trybie, nie połączyłaś się ze swoją podświadomością.
- Dlaczego wcześniej mi tego nie wytłumaczyłeś?
- Po zmarnowaniu tylu godzin na bezsensowne siedzenie, docenisz to co daje ci medytacja. Nie będziesz w taki niesprawiedliwy sposób wyrażała się o tych ćwiczeniach.
Irytujący.
O tak, jego zachowanie chwilami naprawdę było irytujące.
- Jeżeli skończyłaś już swój wewnętrzny monolog, to może pójdziesz do Adrianny, została sama w sklepie.

***
Nie chciałem spławiać Anastazji, ale miałem coś do załatwienia. Musiałem dopilnować, żeby jej moc nie przyciągnęła nadmiernej uwagi. Morgana nie mogła się o niej dowiedzieć i chociaż nienawidzę Elizabeth, to w tej kwestii zgadzałem się z nią.
Wybrałem w komórce niedawno zdobyty numer i zadzwoniłem. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Tarcza działa?
- Jeszcze tak, ale jej moc daje o sobie znać. Nie wiem jak długo uda mi się ją chronić.
- Może nie będziesz musiała tego robić, twoja córka zaczęła szkolenie.
- I jak jej idzie?
Westchnąłem, chciałbym mieć dla niej inną odpowiedź, ale nie mogłem jej okłamać.
- Brakuje jej koncentracji, ale prawdziwy problem tkwi głębiej. Podświadomie odsuwa od siebie magię, myślę, że to są skutki uboczne zaklęcia Elizabeth.
Po drugiej stronie zapadła cisza, nawet nie próbowałem sobie wyobrazić co czuła Katherine.
- Obiecuję, że zaopiekuję się twoją córką – powiedziałem chcąc zakończyć rozmowę.
- Czekaj.
- Tak?
- Wiem, że wszyscy ci to mówią, ale naprawdę powinieneś się pośpieszyć. Ona musi poznać prawdę. I nie mówię tylko o kłamstwach oraz braku uczuć u mojej matki, Anastazja musi zrozumieć, że jesteście ze sobą połączeni.
- Kate, nie mogę tego zrobić – głos mi się załamał – myślałem o tym, naprawdę o tym myślałem i nie jestem w stanie jej tego powiedzieć. Nie chcę żebrać o jej miłość, będę ją bronił i uczył jeżeli zajdzie taka potrzeba, ale sama musi odkryć kim jestem.
- A jeżeli Alice powie jej prawdę?
- Wtedy Annie mnie znienawidzi.

A

5 komentarzy:

  1. Bardzo m się spodobało i czekam na kolejny rozdział - będę musiała poczekać, ale to nic.
    Zapraszam do mnie, na bezkres-tajemnic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się napisać następny rozdział najszybciej jak tylko będę mogła :-)

      Usuń
  2. Cieszę się, że przeczytałaś moje zasady i z góry przepraszam jeżeli miałaś głośniki na "fula" i kliknęłaś prawy przycisk myszy lub ctrl+c, a tam zaczynają syreny wyć. Ale to dla takich ludzi, którzy zwyczajnie nie wiedzą co ze sobą zrobić i zazdroszczą czyjegoś talentu. Tak więc również dziękuje za porady dotyczące naszych praw. Na pewno coś tam o tym poczytam.
    bezkres-tajemnic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widzę żadnych pomieszanych akapitów, za to wyłapałam kilka literówek np:
    "ale w obecnie nie mogę sobie na to pozwolić"
    obecnie, bez w
    "a jej rude włosy uniosły się w górę smagając moja twarz"
    moją
    Nie mogę teraz więcej znaleźć, ale było jeszcze kilka drobnych błędów.
    Rozdział jak zwykle ciekawy, aczkolwiek skomplikowany. Powiedziałby Marcus Anastazji o tym, że są dla siebie stworzeni, a nie robi z tego tajemnicę, wszyscy o tym już wiedzą, tylko nie ona :)
    Trochę wredna była Anastazja dla Tomka, biedak niczym jej nie zaszkodził, przyniósł śniadanie do łóżka, a tu ona tak brzydko skłamała na temat swojej alergii. Nie wiem czemu była dla niego taka niemiła.
    Poza tym niewiele dowiedzieliśmy się o przeszłości bohaterów, cóż, może o tym w następnym rozdziale. Fajnie, czekam na więcej :)
    Pozdrawiam

    http://www.amandiolabadeo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Bardzo podoba mi się jak piszesz :)
    zapraszam do mnie www.naizawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń