poniedziałek, 17 listopada 2014

4. Nawet irytujący bruneci mają uczucia...

Jego niebieskie oczy nie były idealne, szpeciły je białe plamki.
Uważałam, że to jest urocze.
– Też masz ładne oczy – szepnął mi do ucha tak cicho, że nie byłam pewna czy czasem się nie przesłyszałam.
Pierwszy raz zauważyłam, że jego głos był niczym letni powiew wiatru, chciałam się w nim zanurzyć i nie robić nic więcej. W tamtym momencie marzyłam o pogrążeniu się w niebycie.
– Pewnie jesteś jej chłopakiem – podniósł głowę, a włosy zasłoniły mu oczy. Nie pamiętałam, żeby miał tak długie włosy.
– Masz rację, jestem Tomek – usłyszałam szorstki głos na dźwięk, którego poczułam ciarki na ciele.
– Chyba wypiłam za dużo wina – szepnęłam do siebie.
Marcus wybuchnął śmiechem. Ciągle trzymał mnie w objęciach, więc poczułam jak jego klatka piersiowa rytmicznie faluje.
– I wszystko jasne, mała Anastazja znalazła alkohol – puścił mnie i żartobliwie pogroził mi palcem.
Czar prysł.
Znowu poczułam się zmęczona i zła. Czy faceci naprawdę muszą być tacy irytujący?
Zabrałam Tomka z restauracji, ponieważ obawiałam się najgorszego – męskiej solidarności i co gorsza przyjaźni. Nie zniosłabym, gdyby zaczęli rozmawiać o tym jak bardzo jestem przewrażliwiona. Marcus może i nie znał mnie za dobrze, ale na pewno miałby coś do powiedzenia.

Otworzyłam ciężkie drzwi wkładając w to całą moją siłę i wyszłam na dwór, gdzie zimne powietrze pomogło mi się uspokoić. Usłyszałam śmiech Tomka, którego najwyraźniej zaczęło bardzo bawić moje zachowanie.
– Co cię tak bardzo rozbawiło? – spytałam patrząc na niego zadziornie.
– Nic dzisiaj nie wypiłaś.
– Proszę?
– Anastazjo, nie piłaś dzisiaj wina. Jestem bardzo ciekawy, jakie jest wyjaśnienie twojego dziwnego zachowania – powiedział rozbawiony, ale ja zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym, co się ze mną dzieje. – A teraz jeszcze te drzwi, otworzyłaś je z takim zawzięciem jakbyś miała z nimi jakiś problem. Przyznaj się, co zrobiły ci te biedne drzwi?
– Wygląda na to, że jestem bardziej zmęczona niż myślałam.
Wsiadłam do samochodu nie czekając na odpowiedź mojego chłopaka.

Siedziałam jak zawsze na siedzeniu pasażera i opierałam głowę o zimną szybę. Obserwowałam ludzi za oknami i zdałam sobie sprawę, że brakuje mi pól i lasów. Nie należałam do osób przesadnie kochających naturę, ale zawsze tęsknię za pustkowiem, gdy muszę czekać w korkach. Tomek inaczej to znosi, zachowuje się jakby korki były dla niego pretekstem do chwili relaksu. Nie rozumiem takich ludzi, ale przecież nie wszystkich możemy zrozumieć, prawda?
Przed oczami znowu zobaczyłam oczy Marcusa, tym razem tylko w mojej wyobraźni. Co on takiego w sobie miał i dlaczego tak zareagowałam na jego widok? To było pytanie za sto punktów, szkoda tylko, że nie umiałam sobie na nie odpowiedzieć.
W domu nie zamieniłam wielu zdań z Tomkiem, po prostu położyliśmy się spać. W przeciwieństwie do mnie, szybko zasnął. Nie miałam takiego szczęścia, przez długie godziny wpatrywałam się w ciemność mając nadzieję, że uda mi się uspokoić mój mózg, który pracował na pełnych obrotach. O drugiej nad ranem miałam dość bezczynności, więc wstałam i na palcach poszłam do kuchni. Estrella obserwowała mnie zaciekawiona, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
– Grzeczny kotek – pomyślałam i wyjęłam mleko z lodówki.
Narobiłam hałasu, ale nie potrafiłam tego uniknąć, bo w kuchni zawsze zachowywałam się jak słoń. Mając do dyspozycji kubek ciepłego mleka i ciastka, poszłam zadowolona do salonu i usiadłam na parapecie.
Uwielbiam gwiazdy, ich widok mnie uspokaja, niestety w dużych miastach jest za dużo świateł i rzadko można je zobaczyć. Trudno, ludzi też lubię obserwować, chociaż o tej godzinie prawdopodobnie mogę zobaczyć jedynie wstawione osobniki. Czy lubię samotność? Nie, ale czasami dobrze jest mieć chwilę na refleksje.
– Wyłącz ten telefon – usłyszałam słaby głos Tomka z drugiego pokoju.
Szybko zabrałam swój telefon, który wbrew jego zapewnieniom nie wydawał żadnych dźwięków. Odblokowałam ekran i zobaczyłam w lewym, górnym rogu małą kopertę.
Tego się nie spodziewałam, ale chyba powinnam się przyzwyczaić do dziwnych zachowań znajomych Alice.
Dostałam wiadomość od Marcusa. Nie, nie wiadomość, dostałam polecenie, cholerny rozkaz, który według jego mniemania bez zastanowienia powinnam wypełnić. Przez długie pięć sekund byłam obrażona za to jak się do mnie zwraca, bo kim on jest, żeby nad ranem pisać do mnie: Zejdź na dół – M. Nad odpowiedzią nie musiałam się zastanawiać, bo był dla mnie nikim. Dopiero go poznałam i z każdym kolejnym spotkaniem zaczynałam coraz bardziej rozumieć postawę Alice. Siedziałam naburmuszona z założonymi na piersi rękami, ale moje zawzięcie z każdą sekundą słabło. Mój telefon zapiszczał, a ja zaczęłam bluzgać pod nosem, sama nie wiem czy przez ten głupi dzwonek, czy też przez Marcusa, który nie daje mi spokoju. Otworzyłam wiadomość i przeklęłam pod nosem, gdy zaczęłam ją czytać: Nie bądź dzieckiem i zejdź na dół, albo wejdę do twojego mieszkania i wyniosę cię z niego. Twoje obrażanie się w niczym ci nie pomoże. A, i nie jestem psychopatą, możesz bez obaw do mnie zejść.
Czy on jest jakimś piekielnym androidem, który czyta ludziom w myślach na odległość? A może po prostu wariaci tak mają.
Odpowiedziałam mu jednym zdaniem: Pewnie to właśnie wilk powiedział czerwonemu kapturkowi.

Ubrałam płaszcz i zeszłam na dół. Zobaczyłam go za przeszklonymi drzwiami i uśmiechnęłam się sama do siebie.
– A więc nie masz kluczy do mojego mieszkania – pomyślałam jednocześnie bawiąc się breloczkiem.
– Zamierzasz tak całą noc na mnie patrzeć stojąc za drzwiami?
– Może – powiedziałam niezdecydowana.
– Anastazjo, proszę nie testuj mojej cierpliwości – odpowiedział z powagą na moją zaczepkę.
Otworzyłam drzwi, a on od razu usiadł na schodach i wpatrywał się we mnie zdesperowany. Nadal nie miałam pojęcia, co się działo. Potarł ręce o siebie, a ja przypomniałam sobie identyczny gest, aczkolwiek nie pamiętałam skąd pochodziło to wspomnienie. Widziałam tylko ręce przy kominku, z którego buchał złoto-miedziany ogień.
– Pomyślałem, że nie śpisz – zaczął ostrożnie.
– Nie mogłam zasnąć – odpowiedziałam szczerze.
Wyglądał jak mały, bezbronny chłopiec, którego przeraża otaczający świat. Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie z wdzięcznością i czymś jeszcze, czego nie potrafiłam rozpoznać. Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc po prostu położyłam głowę na jego ramieniu.
– Nie rozmawiam o niej – powiedział po pewnym czasie. – Moja siostra – wciągnął gwałtownie powietrze i zamknął oczy. – Ona nie rozumiała, co się ze mną dzieje. Chciała mnie naprawić, a ja tego nie chciałem. Pewnej nocy pokłóciliśmy się i nic nie mówiąc wyjechałem. Nie wiedziałem, że poszła mnie szukać, naprawdę nie wiedziałem.
Poczułam łzy w oczach, ale nie pozwoliłam im popłynąć. Przytuliłam go do siebie i szepnęłam słowa pocieszenia. Nie wiedziałam, dlaczego mi to mówi. W tamtej chwili byłam pewna jednego, że nie jest w żadnym stopniu popsuty. Pogubił się, ale każdy czasami błądzi.
– Masz ochotę na spacer? – zapytałam.
– Jesteś w spodenkach w krowy, nie żebym nie lubił pastwisk i zwierzątek, ale ludzie mogą cię wziąć za kogoś niezrównoważonego.
– Mam kurtkę, a te tabuny ludzi spacerujących nad ranem, nie zwrócą  uwagi na moją małą farmę.
– Dobrze, ale pamiętaj, że cię ostrzegałem.
Było zimniej niż myślałam, ale miło spędziłam czas. Marcus okazał się miły i dziwny. O tak, był bardzo dziwny. Często zaczynał opowiadać o czymś, a w połowie uśmiechał się i lekceważąco machał ręką mówiąc, że i tak w to nie uwierzę. Był moim przeciwieństwem, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

– Anastazja, nie śpij – upomniała mnie przyjaciółka.
W nocy spałam tylko dwie godziny, a teraz zasnęłam na kawie z Alice. Lepiej być nie mogło.
– Słucham, opowiadaj – powiedziałam, a ona znowu szturchnęła mnie w ramię.
– To ty miałaś mi opowiedzieć, co takiego robiliście z Tomkiem, że dzisiaj jesteś nieprzytomna – mrugnęła do mnie znacząco i upiła trochę kawy.
Spojrzałam w puste dno mojej filiżanki i zmęczona westchnęłam.
– On spał.
– Tego nie próbowałam, ale jestem otarta na nowe rzeczy. Powiedz mi, co i jak, a wypróbuję to z Filipem, albo z innym samcem alfa, którego zamienię w potulnego szczeniaczka.
– Uważaj, żeby on nie zmienił ciebie w małe kociątko.
– Zmieniasz temat kochana.
Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać z nią o Marcusie, ale musiałam coś powiedzieć, bo inaczej narażę się na godzinne przesłuchanie z Alice w roli złego gliny. Rozejrzałam się po lokalu i od razu namierzyłam drobną brunetkę, która sprawdzała czy nikomu niczego nie potrzeba. Wyobraziłam sobie w myślach tę scenę w formie komiksu: wytrzeszczam oczy niczym jakiś drapieżnik i namierzam swoją ofiarę. O tak, nie należę do najnormalniejszy ludzi.
Brunetka odwróciła się, a ja przywołałam ją do nas i poprosiłam o dolewkę kawy oraz o ciasto. Nie miałam pojęcia, dlaczego wcześniej nie wpadłam na to, żeby je zamówić, uwielbiam słodycze prawie tak bardzo jak kofeinę po nieprzespanej nocy.
– Pamiętasz naszą wycieczkę w góry? – zapytałam.
– Którą? – spytała. – Masz namyśli tą, gdy spaliśmy pod gołym niebem, odizolowani od cywilizacji. A może tą, gdy niedźwiedź zżarł mi szpilki?
– To nie był niedźwiedź tylko pies, mały piesek, który uciekł jakiejś blondynce.
– Zjadł mi buty!
– Może tym właśnie żywią się torebkowe pieski.
Obie wybuchłyśmy śmiechem, jedno musiałam jej przyznać – rozmowa z nią potrafiła każdego obudzić albo wyprowadzić z depresji.
– Miałam na myśli wyprawę na Ślężę – Alice zrobiła duże oczy ze zdziwienia. – Nie wierzę w magię, ale to miejsce miało coś w sobie. Znam jego historię i ciekawią mnie legendy dotyczące strumienia mającego lecznicze właściwości.
– Nie można go znaleźć, to tylko legenda.
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale chciałabym pomóc Marcusowi. Wiem, że go nie lubisz, ale on cierpi.
– Dobrze rozumiem? Ten zarozumiały i arogancki dupek sprawił, że zaczęłaś wierzyć w magię?
– Nie, nie wierzę w takie rzeczy – odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać skąd wzięłam taki niedorzeczny pomysł, żeby szukać nieistniejącego strumienia po to, żeby Marcus był mniejszym wariatem.
– Wiem, ale jeżeli zmienisz zdanie, to z przyjemnością pomogę ci wepchnąć go do wody – uśmiechnęła się promiennie i mrugnęła do mnie znacząco.

Alice do końca dnia podejrzanie mi się przyglądała. Nie wiem, co we mnie wcześniej wstąpiło, może po prostu przemęczenie i brak snu sprawiają, że zaczynam mówić od rzeczy.
Była moim małym aniołem, nawet pomimo zaciekawionych spojrzeń, jakie rzucała mi przez cały dzień. Zajęła się sklepem, podczas gdy ja zasnęłam na zapleczu. Nie planowałam tego, po prostu na chwilę usiadłam i obudziłam się po trzech godzinach.
Tego dnia czułam się okropnie, bolała mnie głowa i za wszelką cenę nie chciałam wracać do domu, pomimo że byłam zmęczona. Przed sklepem zobaczyłam niedbale opartego o mur Marcusa. Nie zauważył mnie, po prostu czekał i było to niesamowicie słodkie. Spojrzał na mnie spod opadających na oczy włosów i uśmiechnął się nieśmiało. Miałam wrażenie jakby chciał powiedzieć: Patrz i oto jestem, stoję przed tobą i jestem cały twój. Nie wiem, dlaczego miałam do niego słabość, nie było w nim nic wyjątkowego, a jednak z jakiegoś powodu czułam przy nim ulgę. Tak, czułam ulgę. Cały ten chory świat stawał się lepszy, gdy był obok. Miał w sobie jakieś światło, które nie pozwalało mi się zgubić. Pierwszy raz w swoim życiu poznałam taką osobę.
– Pomyślałem, że nie będziesz chciała wracać do domu sama – jego aksamitny głos wyrwał mnie z letargu.
Spojrzałam na niego tak jakbym zobaczyła go pierwszy raz. Jego oczy intensywnie patrzyły w moje i przez jeden, krótki moment myślałam, że tonę. Poczułam jak mnie obejmuje i pocieszająco gładzi po plecach. Znowu odpłynęłam. Budziłam się tylko po to, aby po chwili ponownie zanurzyć się w labiryncie swoich myśli.
– Dlaczego jestem taka zagubiona, przecież mam to, co chciałam. Wszystko powinno się dobrze układać.
– Nie zawsze wiemy, czego naprawdę chcemy – szepnął, a ja poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi.
Nie wierzyłam w to, kochałam Tomka, lubiłam swoją pracę, a Alice była wspaniałą przyjaciółką. Wszystko było takie jak powinno być. Zmieniłabym tylko jedno, nie chciałabym mieszkać tak daleko od Tomka, bardzo mi go brakuje. Wiem jak to brzmi w obecnej sytuacji, ale naprawdę go kocham. Teraz po prostu mam jeden z tych dni, gdy jesienna pogoda przejmuje nad nami kontrolę.
– Bycie mądrą dziewczynką zabiera ci radość i namiętność. Obudź się i przyjrzyj się swojemu życiu, wybrałaś łatwe rozwiązania. Co naprawdę chciałabyś robić, gdzie i z kim chciałabyś być?
Ujął moją twarz w swoje dłonie i zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy. Znał odpowiedź, ale i tak czekał na to, co odpowiem. Chciał, żebym przyznała się do tego na głos.
Nie zdążyłam tego zrobić, bo obok nas pojawiła się wysoka blondynka, która wepchała się między naszą dwójkę i rozradowana rzuciła się na Marcusa.
– Niewiarygodne, że spotkaliśmy się akurat tutaj – zaczęła machać rękami we wszystkie strony i musiałam się odsunąć, żeby nie oberwać. – Właśnie szłam do Angeliki, może pójdziesz ze mną, bardzo cię lubi i na pewno ucieszy się z twojej wizyty.
Traktowała mnie jak powietrze, nie pozwoliła mi nic wtrącić. Czułam się jak duch, on też przestał mnie widzieć. Zaczęli rozmawiać o wspólnych znajomych, a ja stałam jak ostatnia idiotka i nie wiedziałam, co zrobić. W pewnym momencie odwróciła się w moją stronę i zarzuciła na bok swoje długie, blond włosy. Uśmiechnęła się nieszczerze i już wiedziałam, że udaje. Cokolwiek powie, będzie w tym jakiś podtekst.
– Jestem Gaby, co tutaj robisz?
– Właśnie wyszłam z pracy.
Blondynka zaskoczona spojrzała na antykwariat Adrianny, a potem rzuciła pytające spojrzenie Marcusowi, który przytaknął delikatnym skinieniem głowy.
– W takim razie pewnie śpieszysz się do domu. Zaopiekuję się naszym przyjacielem, nie musisz się już o niego martwić.
Był w szoku, widziałam to po tym jak otworzył ze zdziwienia usta. Nie wiem czy chciał sprzeciwić się blond tyrance, która mogłaby kroić warzywa swoimi długimi i ostrymi paznokciami. W każdym razie nie zdążył tego zrobić, bo wcześniej od niego odzyskałam panowanie nad sobą. Uśmiechnęłam się, co prawdopodobnie bardziej przypominało grymas.
– Masz rację, śpieszę się – machnęłam szybko ręką i dodałam: – Cześć.
Odwróciłam się i szybko poszłam w stronę domu, uniemożliwiając im ewentualne dogonienie mnie. Chciałam zostać sama, bo byłam zdenerwowana. Nie, ja byłam zła na blondynkę, która traktuje mnie jak bezwartościowego grata. Nie mogłam w takim stanie wrócić do domu. Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do przyjaciółki.
– Ma na imię Gaby – powiedziałam kończąc opowieść o nieprzyjemnym spotkaniu.
– Znam ją – odezwała się po chwili Alice, przeciągając każdy wyraz. Zawsze robiła to, gdy nad czymś się zastanawiała.
– Tylko mi nie mów, że ją lubisz
– Nie rozmawiam z takimi typami jak ona, Loretta ciągle się z nią kłóciła i dlatego trochę wiem o tej całej Gaby.
– Dlaczego się kłóciły?
– Gaby zawsze jej dokuczała, ale Loretta to ignorowała. Wojna zaczęła się, gdy Gaby zapragnęła Marcusa. Na to Loretta nie mogła pozwolić. Tego właśnie nie rozumiem, skoro tak cię traktuje, to znaczy, że widzi w tobie zagrożenie. Co robiliście zanim się pojawiła?
– Rozmawialiśmy – powiedziałam piskliwym głosem.
– Istnieją rozmowy i ROZMOWY, jeżeli nie chcesz nic mówić, to nie będę na ciebie naciskać, ale mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
Też miałam taką nadzieję, jednak życie nauczyło mnie, że czasami nadzieja nie wystarczy.

Wróciłam do pustego domu. Nie miałam pojęcia gdzie podział się Tomek, czekała na mnie jedynie Estrella.
– Co robiłaś? – wzięłam kotkę na ręce i przytuliłam się do niej. – Ty mnie nigdy nie zostawisz, prawda?
Weszłam do kuchni i zobaczyłam chaos. Właśnie tak wyobrażałam sobie skutki gotowania Tomka i chociaż niczego jadalnego nie widziałam, to byłam pewna, że właśnie to robił. Tak właśnie wyglądał mój związek: jeden, wielki bałagan. Tomek nawet jak był na miejscu, to nie było go przy mnie. Coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy, to mi się nie podobało.
Usiadłam w fotelu, który od razu mnie pochłonął. Nie miałam wiele zajęć do wyboru, a nie chciałam pójść spać przed powrotem chłopaka. Po krótkiej chwili namysłu wzięłam swój notatnik i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w białą niczym śnieg stronę.

Zaśnij kochanie i nie bój się mroku
Będę przy tobie całą noc
I nie pozwolę na to, żeby cię skrzywdzili
Zaśnij i pamiętaj, że cię kocham
Kocham cię tak bardzo jak księżyc kocha gwiazdy
Kocham cię tak bardzo jak nigdy nikogo nie kochałam
Jesteś w moim sercu, w mojej krwi
Czuję cię, czuję twoje światło i twój mrok
Jesteś mój, a ja jestem twoja
Przewrotny los złączył nas ze sobą
I chociaż myślałam, że to była pomyłka
To teraz chcę cię mieć każdego dnia
Tęsknię i pragnę mieć cię tylko dla siebie
Jestem dużą dziewczynką, która wie, czego pragnie
Chcę ciebie, tak bardzo chcę ciebie
A teraz już śpij kochany
Odpędzę od ciebie wszystkie złe sny
Będę twoim światłem
Przy mnie nie dopadnie cię mrok
Mogę wszystko zmienić, mogę ci pomóc
Nie jesteś zepsuty – uwierz mi
Jesteś tylko zagubiony

– Zagubiony, to idealne określenie na stan, w jakim się znajduję – Marcus zaskoczył mnie swoją wiadomością. Rozejrzałam się po pokoju obawiając się, że zaraz wyskoczy zza szafy.
– Skąd wiesz, co napisałam? – wysłałam wiadomość.
Czekałam na odpowiedź wieczność, która trwała trzy minuty. Teoretycznie to nie jest długo, a przynajmniej w normalnych okolicznościach.
– Mam na to swoje sposoby. Ann, naprawdę bardzo cię przepraszam, Gaby czasami bywa trudna.
– Zauważyłam – pomyślałam i odłożyłam komórkę na podłogę. 

Bądź mądrą dziewczynką i pomóż sobie, gdy inni o tobie zapomnieli
Bądź dumną dziewczynką i nie narzucaj się innym
Bądź upartą dziewczynką i trwaj przy swoich decyzjach
Bądź skrytą dziewczynką, żeby nikt nie wykorzystał przeciwko tobie twoich uczuć
Bądź ideałem, którym każdy chciałby być. Spraw, że będą ci zazdrościć.
A na koniec zapomnij o wcześniejszych punktach, 
bo jeżeli chcesz być szczęśliwa – a wiem, że chcesz – to musisz być inna.
Bądź niemądrą dziewczynką, która nie uczy się na błędach
Bądź szalona i nie bój się okazać słabości
Kochaj mocno i namiętnie
Rób to, czego boją się mądre dziewczynki
Bądź sobą
Tak, to wystarczy abyś była szczęśliwa

Odłożyłam notes i zamknęłam oczy. 

To wszystko mnie przerasta, ale dam radę. Jestem silna i wierzę, że mam przyjaciół, którzy pomogą mi, gdy upadnę. Muszę wyrzucić przepaskę, ciemne okulary ukrywające przede mną rzeczywistość i w końcu przestać udawać ślepca. Marcus miał racje, okłamuję samą siebie. Nie mogę wiecznie trwać w tym przeklętym kręgu, zaryzykuję, ponieważ chcę być szczęśliwa.
A

3 komentarze:

  1. Kolejny bardzo ciekawy rozdział :) Ale namieszałaś z tym Marcusem, fajny jest, wolę jego niż Tomka, bardziej pasuje mi do Ann. Chociaż znowu mam wrażenie, że i on jest jakimś czarodziejem, bo zawsze wie nad czym ona kontempluje. Czy on czyta jej w myślasz, czy co?
    Do tekstu wkradło się kilka błędów, np.
    "Masz racje, jestem Tomek"
    rację
    "bo kim on jest, żeby nad razem pisać do mnie"
    ranem
    "Wiadomość brzmiała tak: nie bądź dzieckiem i zejdź na dół, albo wejdę do twojego mieszkania i wyniosę cię z niego. Twoje obrażanie się w niczym ci nie pomoże. A, i nie jestem chorym psychicznie psychopatą, możesz bez obaw do mnie zejść"
    Dałabym cudzysłów, tak jak wcześniej to robiłaś, a później niepotrzebnie przestałaś, a przy myślach daj kursywę i wystarczy.
    "Zmienisz temat kochana"
    zmieniasz
    "Pamiętasz naszą wycieczkę w góry – zapytałam"
    Interpunkcja - Pamiętasz naszą wycieczkę w góry? – zapytałam.
    "Zdaję sobie z tego sprawę, ale chciałabym pomoc Marcusowi."
    pomóc
    "lubiłam swoja pracę a Alice była wspaniałą przyjaciółką"
    swoją
    i wszędzie cię, nie cie

    Jak będziesz miałą chwilę - możesz poprawić, może innym będzie się lepiej czytało, no albo nawet nie zauważą bo tylko ja się czepiam :) Tekst jest dobry, nawet pomimo tych drobnych błędów. Chętnie przeczytałabym już teraz rozdział 5 bo jestem ciekawa co będzie dalej, a widzę, że muszę poczekać bo jest 0%. To może dasz coś na 2 blog? :D
    Pozdrawiam

    www.amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o fabułę, to mogę powiedzieć, że Marcus rzeczywiście jest postacią fantastyczną.

    Dziękuję za uwagi :-) Błędy spróbuję poprawić jeszcze dzisiaj. Ze swoimi tekstami mam ten problem, że nie widzę w nich błędów. Brak obiektywizmu jest straszny :-D

    Teraz postaram się dodać coś na drugiego bloga, natomiast tutaj rozdział powinien pojawić się najpóźniej w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się to spodobało, ale muszę przeczytać od początku, bo to jak z kontekstu wyrwane dla mnie.
    Zapraszam Cię na nowe rozdziały powieści BKT
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń