środa, 29 października 2014

1. Anastazja - oto cała ja.

Alice siedziała po turecku na bordowym dywanie w salonie swojej ciotki. Rude włosy opadały jej na twarz w taki sposób, że nie mogłam zobaczyć, jaki miała wyraz twarzy. Od dłuższego czasu milczała, więc założyłam, że popadła w jeden ze swoich „słynnych”, melancholijnych nastrojów. Podniosła głowę i spojrzała na mnie uważnie, tak jakby zdawała sobie sprawę z tego, o czym przed chwilą myślałam.
– Jesteś czarownicą – powiedziała.
– O czym ty mówisz? – przyzwyczaiłam się już do dziwnych zachowań Alice, ale zazwyczaj nie mówiła do mnie w taki sposób.
– W piątek jest Halloween, musisz przebrać się za czarownicę – spojrzała na mnie w ten słodki sposób, dzięki któremu małym dziewczynkom wszystko uchodzi na sucho.
– Nic nie muszę, a poza tym nie mam kostiumu.
– Nie będziemy do tego potrzebowały wielu rzeczy.
– Czyli wyglądam jak czarownica, robi się coraz lepiej.
– Wiesz, że nie o to mi chodziło, twoje kasztanowe loki idealnie będą pasowały do mojego szpiczastego kapelusza czarownicy.
– Masz szpiczasty kapelusz? - zapytałam, a ona przewróciła oczami i uniosła ręce ku niebu.
– Czy o tak wiele proszę? Chcę pomóc, a spotyka mnie tylko śmiech i kpiny.
– Dobrze siostrzyczko, poddam się twoim eksperymentom, a w zamian chciałabym, żebyś pomogła mi zniechęcić szefową do kadzidełek.
Alice zamyśliła się i nieświadomie bawiła się przy tym włosami. Po chwili przytaknęła głową i z poważną miną uścisnęła mi rękę.
– Myślę, że mogę coś na to poradzić, powiem, że kadzidełka zaburzają dobrą energie w jej sklepie. Niestety, istnieje ryzyko, że przerzuci się na świece.
– Przynajmniej dostanę wolne, gdy spali sklep.

Wieczorem walczyłam z zapiekanką, której nie mogłam zjeść, a szkoda było mi ją wyrzucić. Parę miesięcy temu obiecałam sobie, że przestanę odżywiać się wyłącznie zamówionym jedzeniem. Na moje nieszczęście nie mogłam znaleźć żadnego wartego uwagi przepisu na obiad dla jednej osoby. Tomek mieszkał wystarczająco daleko, żebym nie mogła się z nim za często widywać. W zeszłym tygodniu przeprowadził się do stolicy, a ja z każdym dniem coraz bardziej odchodziłam od zmysłów. Kocham go, naprawdę bardzo go kocham, ale nigdy nie byłam w związku na odległość i szczerze mówiąc na tą chwile mam, co do tego mieszane uczucia. Oczywiście, chcę, żeby się rozwijał i doceniam jego ambicje, ale jak tak dalej pójdzie, to obawiam się, że zacznę mówić do kota. Tak, mieszkanie bez innego człowieka za ścianą jest dołujące. Teoretycznie mieszkam sama już od kilku miesięcy, ale dopiero teraz poznałam, co oznaczają noce spędzone tylko ze swoimi demonami i muszę przyznać, że nie podoba mi się taki stan rzeczy. Do tej pory mogłam liczyć na to, że Tomek wpadnie do mnie wieczorem i zostanie na noc, ale teraz? Z każdym kolejnym dniem czuję się coraz bardziej samotna. Owijam się kocem i automatycznie przerzucam kanały, nie interesując się specjalnie tym, co jest w telewizji. Zirytowana rzucam pilotem o ścianę. Na widok mojego wybuchu złości, Estrella szybko podniosła się z laptopa i uciekła do kuchni. Nie poświęciłam jej ucieczce za dużo uwagi, bo szybko wyszłam na balkon, oparłam się o parapet i spojrzałam na granatowe niebo. Miałam ochotę krzyczeć w otaczającą mnie ciemność, niczym w próżnię, która najpierw pochłonie mój głos, a później mnie, ale nie zrobiłam tego. Patrzyłam jak zahipnotyzowana w gwiazdy i zdałam sobie sprawę z tego, że moje napaści złości nie mają najmniejszego sensu, bo i tak nie czuję się przez to lepiej, a wręcz przeciwnie, z każdą kolejną utratą kontroli czuję się słabsza.
Nie wiem jak długo stałam bezczynnie wpatrując się w nicość, ale gdy w końcu wróciłam do salonu po to, aby odebrać telefon, zdałam sobie sprawę, że przemarzłam.
– Tak? – rzuciłam automatycznie do telefonu.
– Kochanie, to ja.
– O! Tomek, jak dobrze cię słyszeć, tęsknię za tobą.
Zaśmiał się, a ja poczułam jak ściska mi się żołądek, tak bardzo brakowało mi tego dźwięku, że zrobiło mi się smutno.
– Przyjeżdżam w poniedziałek, mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie czas.
Poczułam takie szczęście, że nie wiem, jakim cudem powstrzymałam się przed podskokami i wydaniem odgłosów radości.
– Pracuję, ale przecież możesz u mnie spać. Chcę z tobą spędzić jak najwięcej czasu.
– W takim razie jesteśmy umówieni, skarbie. Pamiętaj, że cię kocham. Dobranoc i miłych snów.

Nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o Tomku i o tym jak dużo kilometrów nas dzieli. Wiem, że to nie jest koniec świata, ale wiadomo, że wolałabym mieć go cały czas przy sobie. Miłość może bywa trudna, ale warto jest kochać, choćby po to, żeby nie spędzać samemu nocy. Wiem jak to wygląda i tak jestem sama w mieszkaniu, ale przynajmniej czuję się kochana i mam pewność, że mogę na nim polegać. Mam tylko nadzieję, że ta rozłąka nie potrwa za długo.

A

1 komentarz:

  1. Pierwszy rozdział już znacznie dłuższy, co już jest wielkim plusem :) Znów pojawiając się fantastycznie postacie a właściwie to jedna: czarownica. Zastanawiam się jednak czy to wspominanie o fantastycznych stworzeniach, będzie miało odzwierciedlenie w dalszej części :)
    Ogólnie rozdział ciekawy, ale chyba w niektórych miejscach jest problem z przecinkami, ale że sama nie najlepiej sobie radzę z interpunkcją to nie będę się czepiać :D

    OdpowiedzUsuń