wtorek, 24 marca 2015

Koniec

Obolała siedziałam w wielkim skórzanym fotelu i popijałam herbatę, gdy moja mama nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu.
- Przyjechałam od razu, gdy się dowiedziałam. Nie mogę uwierzyć jak daleko to zaszło, to straszne.
Podeszła do mnie chcąc dotknąć mojej twarzy, ale nie pozwoliłam na to. Odwróciłam głowę i w myślach poprosiłam, żeby odeszła. Nie mogła tego usłyszeć, ale tak właśnie zrobiła.
- Przepraszam, że nie było mnie, gdy tego potrzebowałaś, ale nie jestem taka odważna jak wy, tak naprawdę nigdy taka nie byłam.
- W takim razie dlaczego teraz tutaj przyjechałaś? – zapytałam.
- Nie miałam wyjścia, musisz poznać prawdę.
Odrzuciła do tyłu swoje blond włosy i z poczuciem winy spojrzała na podłogę. Naprawdę niewygodnie mi się siedziało, powinnam teraz leżeć i dochodzić do zdrowia, a ona zamiast to docenić, jeszcze mi to wszystko utrudniała.
- Twoja babka jest zachłanną kobietą – zaczęła mówić drżącym głosem. – Jej działania czasami mogą wydawać się nieprzemyślane, ale tak naprawdę wszystko ma zaplanowane. Napisała do ciebie list i ostrzegła cię przed Morganą.
- Skąd o tym wiesz?
- Marcus mi o wszystkim opowiedział.
Niech ja tylko doczołgam się do naszego pokoju, to zobaczy co znaczy mieć przede mną sekrety, już ja mu zgotuję piekło na Ziemi.
- Ostrzegła cię przed wrogiem, który nie istnieje.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Dużo osób mówiło o tym, że Morgana naprawdę istnieje, dlaczego więc mówi mi takie rzeczy?
- Elizabeth istnieje, a raczej istniała naprawdę, ale gdy razem z moją siostrą miałyśmy po parę lat stało się coś przerażającego. Bawiłyśmy się w piaskownicy, tak jak w każdy słoneczny dzień. Mama upiekła nam nawet babeczki z kolorową posypką, więc byłyśmy bardzo szczęśliwe. Przerwałam na chwilę zabawę i poszłam do domu, żeby zabrać lalkę z mojego pokoiku, ale nigdy tam nie dotarłam. Zatrzymałam się w progu, bo zobaczyłam jak moja matka pada na ziemię i w ostatniej chwili świadomości spogląda na mnie i porusza ustami. Wiesz jakie to było słowo, czy domyślasz się co chciała mi powiedzieć?
- Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Uciekaj. Kazała mi uciekać i do tej pory żałuję, że tego nie zrobiłam.
Na kolana mamy wskakuje kotka i łasi się do jej ręki cicho przy tym mrucząc. W myślach dziękuję tej małej kocicy za to, że robi to czego ja nie potrafię.
- Morgana czy jakkolwiek się nazywała, weszła w ciało Elizabeth, a ja instynktownie wyzwoliłam swoją moc i sprawiłam, że jej dusza nie zaginęła.
- Nie rozumiem.
- Uwięziłam duszę Elizabeth w kotce – patrzy na Estrellę i smutno się uśmiecha. – W tej kotce.
W oczach wzbierają mi łzy, nie wiem co powiedzieć i co o tym wszystkim myśleć. Matka po tylu latach otworzyła się przede mną i zdradziła swój największy sekret, a ja nie wiem co powiedzieć.
- Tamtego dnia Morgana zabrała mi większość mocy i to samo zrobiła z tobą z tym wyjątkiem, że u ciebie było to, że tak powiem krótkotrwałe. Kochanie, jesteś białym krukiem i chroni cię zbyt potężna moc, żeby taki ktoś jak ona mógł ci odebrać twoje dziedzictwo.
- Kim ona jest?
- Nikt tego nie wie, a ja chyba nie chcę tego wiedzieć.
- A co z tą prawdziwą babcią? – szepczę pokazując na kotkę.
Kotka zeskakuje z kolan mojej matki i wyraźnie zdegustowana przeprowadzoną właśnie rozmową, wskakuje na parapet.
- Chyba ją uraziłam – mówię.
- Nie przejmuj się, ma swoje humory. Nie jestem pewna czy to możliwe, ale jedyna osoba która ma szanse odwrócić to zaklęcie, siedzi naprzeciwko mnie. Najpierw jednak musisz pokonać Morganę.
- Jak?
- Nie wiedzą, że macie się dobrze, a zaklęcie rozdzielenia na was nie zadziałało. Rozmawiałam już z Alice i zgodziła się ze mną, że to całe zdarzenie kupiło ci czas na naukę. Musisz być silna, żeby ją pokonać.
- Ale jakim cudem ukryję się przed nią?! Moją moc można wyczuć.
- Nie można – powiedziała mama i tajemniczo się uśmiechnęła.
Chciałam coś powiedzieć, ale powstrzymałam się. Patrzyłam uważnie jak wyjmuje z kieszeni mały przedmiot zawinięty w brązowy materiał.
- No dalej córeczko, wiem że wyczuwasz jego moc. Wiesz co trzymam w ręce.
Zamykam oczy i wyciągam z mojego wnętrza wspomnienie, które jest mi teraz potrzebne. Wiem, że tam jest, wystarczy, że po nie sięgnę.

Rosja 1840 r.
Trzymam w ręce najcenniejszą rzecz jaką kiedykolwiek miałam. Szukałam tego kamienia prawie całe życie, a teraz kiedy już go mam nie mogę się nim nacieszyć. Elisa przyszła dzisiaj do mnie i opowiedziała mi o sekrecie, który jej rodzina od wieków trzymała w tajemnicy.
Jedno z moich poprzednich wcieleń zapoczątkowało jej ród. Invisibilia, to niezwykła odmiana czarownic, nie czerpią swej mocy z przyrody tylko z tego co niematerialne. Ich moce są legendarne, chociaż tak naprawdę nikt nie potrafi ich dokładnie opisać. Osobiście słyszałam legendę o tym, że zajmują się ochroną i niejednokrotnie pomagali ważnym osobom w ucieczkach, to właśnie wtedy zrodziło się przekonanie, że ich jedyną mocą była niewidzialność. Według mnie to są bzdury, a tamte czarownice mają o wiele większą moc,  teraz jestem tego pewna, bo dowiedziałam się, że są potomkami białego kruka.
- Musisz mi oddać ten kamień – mówi Elise.
- Nie mogę, szukałam go całe życie.
Elise delikatnie dotyka mojego czoła i przekazuje mi wizję przyszłości. Teraz rozumiem dlaczego owładnęła mnie w tym życiu obsesja zdobycia tego kamienia. Musiałam to zrobić, żeby zapewnić bezpieczeństwo przyszłej wersji mnie.
- Anastazja tego bardziej potrzebuje, a samej nie uda ci się ochronić tego kamienia. Biały kruk nie miewa potomków, moi przodkowie byli jednym z wyjątków. To się zdarza tak rzadko, że głupotą byłaby wiara w to, że zostanie ci ktoś komu mogłabyś go powierzyć.
- Jakim cudem przekażecie jej kamień skoro nigdy się nie ujawniacie.
- Mogę cię zapewnić, że będzie pod naszą ochroną, a lux lapis zostanie jej dostarczony w odpowiednim czasie przy pomocy neutralnej osoby.
Dziewczyna skinęła poważnie głową na potwierdzenie swoich słów i zapatrzyła się na las znajdujący się za mną. Domyśliłam się, że nie wszystko mi pokazała, jednak nie mogłam od niej wymagać zdradzenia wszystkich sekretów.
- Neutralną osobą będzie czarownica, której odebrali prawie całą noc, będzie to osoba, która nikomu nie zagraża, a jednocześnie należy do tego świata.
- Dobrze, oddam lux lapis, ale musisz mi obiecać, że zaopiekujecie się nią – przygryzam wargę i próbuję poukładać sobie wszystko w myślach. – Ten kamień może nie wystarczyć do ukrycia jej mocy, musicie mieć drugi plan.
- Jeżeli to się nie uda, ukryjemy ją w naszym zakonie.
- Nie zgadzam się.
- Dlaczego, przecież nam też zależy na ochronie białego kruka.
- Anastazja będzie moim kolejnym wcieleniem, więc będzie w niej moja cząstka, a to oznacza, że nie wytrzyma w zamknięciu z daleka od ludzi na których jej zależy.
- Co według ciebie powinniśmy zrobić?!
- Nie wiem, to wy macie nas chronić.

- Tak, wiem co to jest – mówię matce i zabieram z jej rąk to co i tak należy do mnie.
Nie waham się ani chwili, odplątuję sznureczek, a materiał opada na moje kolana. Widzę przed sobą nieoszlifowany jasno-żółty kamień od którego zależy moje bezpieczeństwo.

Ukryj mnie
Ukryj mą moc
Niech nikt nie wie
Niech nikt nie podejrzewa
Jaka moc we mnie płonie

Nie zamieniając już ani jednego słowa z moją matką, wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę mojej sypialni. Nie mogłam nosić tego kamienia przy sobie, nikt nie mógł się o nim dowiedzieć. Musiałam go ukryć i nawet już miałam pomysł jakie to będzie miejsce.
W moim pokoju znajdowała się wielka szafa w której ostatnio znalazłam małą skrytkę. Nie wiedziałam na co była pierwotnie przeznaczona, ale od dzisiaj będzie schronieniem dla lux lapis.
Drzwi do pokoju zaczęły się otwierać, a ja szybko zatrzasnęłam szafę i odskoczyłam od niej jak oparzona. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam rozczochranego Marcusa.
- Słyszałem, że rozmawiałaś z matką i pomyślałem, że przyda ci się miłe towarzystwo.
- Tak – powiedziałam. – Proszę usiądź.
Miał do wyboru sofę, fotel, a wybrał moje łóżko. Od czasu ataku zniknęły między nami wszystkie bariery, wszystko stało się bardzo naturalne i nie czułam już skrępowania w niektórych sytuacjach. Usiadłam obok niego i dotknęłam jego dłoni.
- Powinnam się na ciebie wściekać, bo nie powiedziałeś mi o rozmowach z moją matką, nie wspominając już o niewyjawieniu prawdy dotyczącej tego kim naprawdę jesteś. Naprawdę powinnam być na ciebie zła, ale nie jestem. Jedyne co mnie w tym wszystkim denerwuje, to fakt, że odsunąłeś mnie od siebie.
Nie patrzył mi w oczy, więc wzięłam w dłonie jego głowę i spojrzałam na niego. Nie chciałam, żeby ciągle przed tym uciekał, musiał być ze mną szczery.
- Marcus, dobrze wiesz, że prawie w całości wróciła mi pamięć, więc już nie możesz używać za wymówkę tego, że nie wiem co robię i będę tego żałować. Zapewniam cię, że dobrze pamiętam nasze błędy, ale nie chcę tego rozpamiętywać. Nie jesteśmy już tamtymi osobami i możemy popełniać nowe błędy. Cholera Marcus, chcę być z tobą.
Zapadła cisza, wpatrywałam się w niego i próbowałam odgadnąć o czym teraz myśli. Miałam ochotę krzyczeć, albo potrząsnąć nim na tyle mocno, żeby w końcu otrząsnął się z tego irytującego bezruchu.
- Marcus – szepnęłam niemalże błagalnie.
Przyciągnął mnie gwałtownie do siebie i zaczął mnie całować. Byłam tym tak zaskoczona, że nawet nie zauważyłam kiedy ułożył mnie na łóżku. Oparł ręce po obu stronach mojej twarzy i patrząc na mnie z pewnej odległości, uśmiechał się figlarnie. Powoli zbliżał się do mojej twarzy, subtelnie oblizał przy tym usta sprawiając, że prawie wyszłam z siebie. W ostatniej chwili zmienił zdanie i zamiast mnie pocałować ukrył swoją twarz w moich włosach i zachrypniętym głosem wyszeptał mi do ucha:
- Chcę żebyś wiedziała – zawahał się. – Anastazjo, kocham cię. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię kocham.
Uśmiecham się, czuję jak w moim ciele gromadzi się iskrząca energia, która domaga się uwolnienia. Moja magia wariuje, czuję jak się niecierpliwi i czeka na uwolnienie. Marcus jakby wyczuwając co się ze mną dzieje, unosi mój podbródek i całuje mnie w usta.
Wybucham.
Wszystko przestaje istnieć. Czuję tylko nasze dusze, które wymieniają się swoją magią. Nie możemy być bliżej siebie, to jest niemożliwe, bo już teraz jesteśmy jednością. Całuję go, dotykam, ale to wszystko wydaje się nierzeczywiste, bo w tym momencie dzieje się coś więcej. W końcu naprawdę zrozumiałam na czym polega magia białego kruka. Nie jesteśmy dla siebie jedynie oparciem czy kompanami w niekończącej się podróży. Jesteśmy jednością, jedną duszą zamkniętą w dwóch ciałach. Nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie miłości, ale teraz jestem przekonana, że polega ona właśnie na poczuciu, że dwie osoby tworzą jedność. I nie chodzi tutaj, żeby były takie same, lub skrajnie inne, liczy się tylko uczucie, które czujesz będąc w jego ramionach. Musisz czuć, że właśnie przy nim jest twoje miejsce i za żadne skarby nie chciałabyś tego zmienić.
- Też cię kocham – mówię i po raz pierwszy w życiu czuję, że te słowa nie są kłamstwem.


A
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Kochani czytelnicy, dziękuję za wasze zainteresowanie moim blogiem, a szczególnie za to, że pokazywaliście mi w komentarzach, że jest sens to wszystko pisać, bo ktoś to czyta.
Jestem ciekawa co myślicie o epilogu, jak również o całości tego opowiadania, więc proszę komentujcie ♥

Chciałabym was zaprosić na kontynuację tego opowiadania: historia-strazniczki.blogspot.com

W kolejnej części nadal cała czwórka mieszka razem, więc nie zapomnę o Anastazji i Marcusie :-) Mam nadzieję, że wszyscy moi czytelnicy zaczną czytać historię strażniczki i poznają na nowo Alice i Jacoba.

2 komentarze:

  1. Fajny epilog :) Tylko czy naprawdę musiałaś nie wyjaśnić do końca kilku spraw (sprawa z Morganią i Elizabeth zamienioną w kotkę :P)? Ja wiem, że chcesz żebyśmy dowiedzieli się więcej w następnej części, ale myślałam, że już wszystko będzie jasne w epilogu! No cóż, tak zdecydowałaś to teraz trzeba dalej czekać.
    Bardzo ciekawe wspomnienie, lubię gdy je dajesz. Cieszę się, że w kolejnej części będzie cała czwórka, gdyż nie chciałabym rozstawać się z Marcusem i Anastazją.
    Generalnie opowiadanie śledziłam całkiem długo i nie rozczarowałam się - podoba mi się zakończenie. Za kolejną część już się biorę.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to już koniec. Dobrze się czytało choć pozostaje pewne niedopowiedzenie i niedosyt

    OdpowiedzUsuń